Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

wtorek, 28 maja 2013

Pielgrzymi

Jacula  od soboty jest już w Medjugorje , nawet nie zadzwoni do rodziców z zapytaniem co słychać, lub że u niego wszystko ok, ale to normalka , nigdy nie ma czasu na takie rzeczy.
Jest  w swoim żywiole i niech tak zostanie.
Przed wyjazdem zrobił sobie jeszcze miksturę , oczywiście samodzielnie, na to by mieć dużo siły na podróż.
Udało mi się nagrać Jacka przygotowującego banany z serkami waniliowymi.
Także niech moc będzie z Tobą syneczku :-)


 Jacka nie ma i do niedzieli raczej nie będę miała wieści od niego .
Ale my nie planujemy się nudzić.
Wczoraj po katechezie , okazało się że zwolniły się miejsca na pielgrzymkę dzieci Komunijnych do Łagiewnik, tydzień temu nie udało nam się zapisać, ale wczoraj czekały na nas ostatnie dwa miejsca :-)
Mama z Kacperkiem wyruszają huuuraaaa...
Cały entuzjazm mnie opuścił, gdy wstaliśmy dziś rano.
Pogoda... gorzej być nie mogło, lało , wichura, i bardzo zimno.
Ale coż my nie poddajemy się tak łatwo, ubraliśmy po dwa swetry, kurtki,  peleryny do plecaka i wyruszyliśmy.
Gdy dojechaliśmy do Krakowa , kompletnie nie chciało nam się wysiadać z autokaru, Kacperek był tak zmarznięty, że chciał od razu wracać do domu. Na szczęście nie padał deszcz.
Wzięłam szkraba na ręce, wtuliłam w siebie i ogrzewaliśmy się nawzajem .
Po chwili pogoda się nagle poprawiła, zaczęło być dużo przyjemniej .
Na auli przywitała nas siostra , z przepięknymi opowiadaniami , a przy okazji sprawdzała ile o siostrze Faustynie wiedzą dzieci.


Kacper już na początku dawał mi troszkę popalić, ale to miejsce sprawiało że miałam do niego Anielską cierpliwość. Po opowiadaniu siostry mogliśmy wyruszyć zwiedzać , ale nie my... , bo Kacper jest głodny , chce frytki i herbatkę.
A wiadomo głodny facet, może wyprowadzić najbardziej cierpliwego z równowagi :-).
Zjadł , napił się i ruszyliśmy sami.



Wszystko było super , dopóki Kacper nie usłyszał , że idziemy na mszę do Kościoła.
Zaczął być bardzo pobudzony, machał rękami, że nie idzie i koniec.
Mam na szczęście na takie zachowania swoje sposoby.
 Weszliśmy elegancko na króciutką mszę. Kolory na twarzy zaczęły mu wracać , gdy był czas na Komunię Świętą, zrobił się w sekundzie jak Aniołek ;-)

 Po mszy mieliśmy dwie godziny dla siebie , ale już w pierwszej księgarni Kacper zobaczył gry z dinozaurami i koniec on bardzo je chce , i prosi żeby mu kupić.
Cena 139 zł. Poprosiłam Panią w sklepie żeby mu wytłumaczyła , że nie sprzedaje tej gry,że jest zepsuta itd.. bo inaczej nie pójdziemy dalej.
Na szczęście posłuchała mnie i zrobiła tak jak ją poprosiłam, więc udało się ruszyć dalej.
Przez chwilę było super, chodziłam z moim syneczkiem " trzy centymetry nad ziemią" taki był grzeczny , że dumna mama weszła z nim w każdy kąt Łagiewnik.
Zaczęło mu się podobać, zadawał pytania typu " nie żyje?" pokazując na krzyż, potem pytał o drogę krzyżową , o co chodzi, a ja z radością mu tłumaczyłam.
Niunio podchodził do pomników i dokładnie przyglądał się , odnajdując każdy, nawet najmniejszy szczegół.
No po prostu nie moje dziecko.
Fantastycznie jest , gdy Kacper zadaje pytania,
i gdy w pełnym skupieniu czeka , aż mu na nie odpowiem i wszystko dokładnie wyjaśnię.
Czułam się z nim tam pięknie.
:-*






Spacerowaliśmy, opowiadaliśmy, śmialiśmy się i biegaliśmy.
Cały czar prysł, gdy okazało się że idziemy o 15.00 do Kościoła, na Koronkę....
W Kacpra jakby coś wstąpiło :-)
Położył się na ziemi i koniec nie idzie....
Ja po raz kolejny cierpliwie czekałam , aż mu przejdzie.
Chwilę potem doszła do nas reszta pielgrzymów , z  kolegami Kacperka, a ten odżył w sekundzie :-)
W Kościele położył się pod ławkami i tak przesiedział , a raczej przeleżał pół godziny, ja nie zwracałam na niego w ogóle uwagi.
Nie chciałam się już denerwować.
Widząc brak mojego zainteresowania nim , i brak zwracania mu uwagi, leżał , ale przynajmniej był cicho i nikomu nie przeszkadzał.
Droga powrotna to poezja dla moich uszu...
Niunio zasnął w Krakowie a obudził się przed Tychami, także cisza , spokój i regeneracja sił :-)

Poniżej jeszcze kilka fotek z tego pięknego miejsca.







Relacja na gorąco zdana :-)
Teraz relaks.
Pozdrawiamy :-)

10 komentarzy:

  1. Już Wam zazdrościmy.......i pozdrawiamy Pielgrzymów......

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo Kochani

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. nie byłem w Łagiewnikach. Może nadrobimy te zaległości.

    Dobrego jutrzejszego Świętowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi mężu zapewniam Cię, że tam jeszcze będziemy. Jak Szymon trochę podrośnie to planuję zwiedzanie całego Krakowa. W roli przewodnika - mama. ;)

      Usuń
    2. Moi drodzy parafianie....
      Koniecznie musicie pojechać przepiękne miejsce,
      :-)

      Usuń
  4. Hmmm lubię to miejsce. Jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Łagiewniki są wspaniałe
    My też wybierzmy się do Łagiewniki jak już będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pozdrawiamy chłopaków od chłopaków :)

    OdpowiedzUsuń