Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

czwartek, 30 stycznia 2014

Blog Roku 2013 / głosowanie

Jakiś czas temu pisałam, że bierzemy udział w konkursie blogu roku 2013. 
Właśnie rozpoczął się drugi etap konkursu, czyli głosowanie.
Glosowanie sms trwa do 06.02.2014 do godziny 12:00


Zgłoszonych blogów jest mnóstwo, marne szanse na wygranie, ale co tam ryzyk fizyk, nic nie tracimy, a możemy tylko zyskać.          
Będzie nam bardzo miło jeśli zagłosujecie na nasz blog :-* 
Koszt wiadomości to 1,23 brutto.

Wystarczy wysłać sms-a  o treści
 A00513 na numer 7122 
(W treści sms-a jest cyfra 0 zero, a nie duża litera O, i bez spacji)

W głosowaniu może wziąć udział dowolna osoba, przy zastosowaniu zasady, że Z JEDNEGO NUMERU TELEFONU MOŻNA ODDAĆ JEDEN GŁOS NA DANY BLOG. Ponowne zagłosowanie na ten sam blog nie jest możliwe. 
Można jednak głosować – z wykorzystaniem tego samego numeru telefonu – na inne blogi biorące udział w Konkursie. 


Z góry Wielkie dzięki za każdy głos :-*

środa, 29 stycznia 2014

Zmiana frontu

Od dłuższego czasu , a w sumie od zawsze  myślałam , jak będzie przebiegał u chłopców okres dojrzewania, wiele na ten temat czytałam, rozmawiałam z innymi doświadczonymi już mamami, sięgałam porad specjalistów itd..
 Po zaczerpnięciu tej wiedzy , wiedziałam , że łatwo nie będzie,  no i się nie myliłam bo się zaczęło ...
Starszy z braci zachowuje się ostatnio jakbym nie była mu w ogóle potrzebna ,nawet jeśli próbuję mu w czymś pomóc, denerwuje się i mi na to nie pozwala, nie wspominając już o tym, że o co bym go nie poprosiła, słyszę tylko NIE! 
Dla matki nie jest to łatwe, ja osobiście mam ciężko przeczekać to z boku :-(
Od pewnego czasu w jego życiu główną role odgrywa tata, natomiast ze mną w żaden sposób nie potrafi się dogadać. Chodzi po domu i zrobi wszystko , żeby tylko sprawić mi przykrość, natomiast jeśli tylko wraca tata, zaraz zaprasza go na seans filmowy lub szuka jakiegoś zajęcia, które mogliby robić tylko we dwóch. 
Jeśli ja chcę dołączyć od razu słyszę NIE!.
Kompletnie tego nie rozumie, przecież jeszcze niedawno sam przychodził i się do mnie przytulał, wieczorami rozmawialiśmy, czytaliśmy książki , a tu nagle taka zmiana, i co gorsza nie łatwa do "przetrawienia " dla mamy.
Nie mam pomysłu jak do niego dotrzeć. 
Szlak mnie trafia , bo rozdwajam się aby w życiu mieli lepiej, i żadnej wdzięczności, tylko wymagania , a teraz odtrącania.
Jest tylko jedna rzecz z tysiąca, którą teraz robimy razem, a są to zakupy, które Jaca uwielbia, i to czas tylko dla nas, ale przecież nie robimy tego codziennie , natomiast po powrocie do domu, zmiana frontu i mama już nie jest potrzebna.
Jeśli tak wygląda okres dojrzewania to mam już dosyć...
Tłumaczę sobie to tym, że większość młodych facetów, zauważa autorytet w swoim tacie, ( dzięki Bogu ) . 
Mam tylko nadzieję, że wkrótce wróci do mnie mój mały syneczek.

✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳✳

Mnóstwo e-mail, pytań otrzymałam od Was po ostatnim poście. Proszę się nie martwić z Jackiem wszystko ok, nie zamarzł i ma się dobrze. Codziennie namawia nas aby znów iść i pomorsować , jak widać ciągle mu mało . Może uda nam się wyskoczyć w weekend, aby go trochę przymrozić ;-).
Oczywiście relacja będzie na bieżąco. 


niedziela, 26 stycznia 2014

Tyskie morsy w akcji :-)

Dziś w Tychach piękna pogoda, około -10 stopni , moi panowie postanowili się trochę schłodzić, bo jak to w taki upał i się w jeziorze nie wykąpać ?
Ha ha to prawda, chłopcy postanowili dziś morsować, brrrr na samą myśl o tym zimno mi się robi, ale nie Jackowi. 
Gdy tylko dowiedział się że jedzie nad wodę, był tak " podjarany ;-) , że beż żadnych sprzeciwów ubrał się w kombinezon, spakował papcie i w drogę.
Na miejscu bez stresu rozebrał się , chwilkę poskakał i do wody :-), pierwsze zamoczył rękawice ( o nie!) , szybka wymiana na suche i hop do taty,po kilku sekundach
 ( wstrząsu) wyskoczył jak strzała, a ubierał się w ekspresowym tempie  ;-)
Stwierdził, że było super, i za tydzień jedzie to powtórzyć. 
Starszy z braci do wylewnych nie należy więc jego opowiadania brzmią szybko i w dużym skrócie , tym razem najbardziej zapamiętał ,  że bardzo zimno było, a najbardziej w jego męskie " klejnoty" ;-) ha.
Wpadł do domu i pierwsze co, to sprawdzał, czy ma wszystko na miejscu ha....
Zawsze wiedziałam, że mam szaloną rodzinkę, ale nie sądziłam , że aż tak :-)






sobota, 25 stycznia 2014

Zawody pływackie-wyniki

Doczekaliśmy się zawodów. Tak jak pisałam wcześniej odbyły się one  w Pszczynie.
W imprezie wzięli udział  podopieczni z następujących placówek: OREW Katowice – Giszowiec, OREW Tychy, OREW Cieszyn, OREW Bytom, OREW Pszczyna oraz po raz pierwszy - OREW Wolbrom.
W każdej z konkurencji ci niezwykli zawodnicy dali z siebie wszystko! Na oczach kibiców i swoich kolegów pokonywali własne słabości, a wysiłkiem i zaangażowaniem maskowali niedoskonałości. Dodatkowo uśmiech na ich twarzach świadczył o tym, jak wielką radość sprawiają im wodne zmagania. 
Tak jak napisałam Wam na facebooku mamy medal!
Jacuś na zawodach pływackich zajął drugie miejsce.
 Ciężko trenowaliśmy i po cichu  liczyliśmy na pierwsze, ale drugie to wielki sukces jak na takiego małego pływaka. 
 Jaca przegrał z chłopakiem dużo starszymi i wyższymi od siebie, i to tylko o długość ciała, więc jeśli miałby trochę więcej centymetrów z pewnością by wygrał.
Starszy z braci, po raz kolejny okazał się być najlepszy w Ośrodku, i z tego powodu jesteśmy z niego bardzo dumni, jak mówi stare dobre przysłowie " jak się chce to się da" :-)
Już od jutra zaczynamy dalsze trenowanie. Jeszcze zrobimy z niego zawodowca ;-)
Również młodszy z braci spisał się świetnie, mimo iż nie wygrał, za to godnie reprezentował barwy OREW Tychy.



wtorek, 21 stycznia 2014

Koszt i plan turnusu



Dzisiaj króciutko o turnusie rehabilitacyjnym, na który bardzo chciałabym zabrać chłopców.
Dlaczego taki turnus? 
Pozytywnych odpowiedzi jest wiele, choć sama nie doświadczyłam jeszcze takiej formy rehabilitacji, po czytaniu blogów innych dzieci wiem jak bardzo one pomogły  tym wszystkim szkrabom. Taki turnus można napisać, naszpikowany jest zajęciami dobranymi do dziecka.
Ta ciężka praca naprawdę procentuje i jest bardzo zauważalna w dalszym rozwoju dziecka.
Drugą bardzo ważną sprawą jest to ,że my rodzice możemy uczęszczać w tych zajęciach, co nam to daje? 
No daje bardzo dużo, przede wszystkim potrafimy po powrocie do domu ćwiczyć z naszymi pociechami , na turnusie są świetne konsultacje oraz grupy wsparcia właśnie dla nas ,jesteśmy  przeszkoleni przez rehabilitantów. 
Reasumując same plusy. 
Fajnie byłoby pojechać i zobaczyć to " z bliska" poznać na własnej skórze, a jednocześnie to co najważniejsze pomóc chłopcom, aby dalej szli do przodu. :-)

Celem takiego turnusu jest ogólna poprawa sprawności psychofizycznej , oraz rozwijanie sprawności społecznych uczestników. 

Program zawiera wszystkie elementy rehabilitacji zgodnej z rodzajem schorzenia dziecka niepełnosprawnego.
Turnus odbywa się w zorganizowanej grupie i nie powinien trwać krócej niż 14 dni. 
Jak przedstawia plakat poniżej, są one naszpikowane zajęciami odpowiednimi dla danego dziecka. 
W naszym przypadku nie jest to mała kwota, gdyż koszt musimy pomnożyć razy dwa :-(. 
Wszyscy możecie nam w tym pomóc przekazując 1% podatku.
Wiem, że już o tym pisałam, ale usprawiedliwie się tym że jak dwóch chłopców, to i dwa posty o 1%.
 :-)




czwartek, 16 stycznia 2014

Wszędzie dobrze ale...

ale w domu najlepiej :-), czyli wróciliśmy.

Na turnus pojechaliśmy po tym jak otrzymaliśmy na ten cel małe dofinansowanie, którego oczywiście brakło. 
Bo jak wiadomo taki turnus z prawdziwego zdarzenia, gdzie naszpikowane jest zajęciami specjalnie dopasowanymi do dziecka to koszt około 4600zł, na jednego + opiekun, a w naszym wypadku trzeba to jeszcze pomnożyć razy dwa :-( więc o czym tu mówimy, i tak super że udało nam się pojechać na taki " skromniejszy" turnusik. 
W sumie bardziej chodziło nam o czas spędzony razem, gdyż w całym roku tylko biegamy, pracujemy, ćwiczymy i nie mamy czasu dla siebie.
Pomimo tych  skromnych rehabilitacji, i zabiegów, które otrzymaliśmy, był to jeden z bardziej udanych wyjazdów jakie wspólnie mieliśmy. 
Chłopcy spisali się na medal. Byli totalnie samodzielni. 















Gdy schodziliśmy na śniadanie, obiad, czy kolacje, panowie zawsze starali się zjeść szybciej od nas, aby móc samym ( dorosłym już facetom) wyjść z jadalni wziąć klucz do pokoju i wjechać windą bez rodziców ( co do windy została jak basen całkowicie opanowana przez chłopców) , to powtarzało się po każdym posiłku, my zostawaliśmy na jadalni, a dzieciaki migiem do windy i na górę do pokoju.
Parę lat temu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale miałam spokojny wyjazd, bez nerwów, stresów i kłótni, bo wiadomo , że czasem facetów trzeba do pionu ustawić, ale nie zawsze tego chcą, i tak rodzi się chaja.
 Tym razem nie było!  
Pogoda świetna, jak wiosna, widoki jeszcze lepsze, dzieci grzeczne, mąż się słuchał , więc czego chcieć więcej?
Parę lat temu spróbowaliśmy wyjść z chłopcami do restauracji na obiad, niestety skończyło się totalną klęską, i długo, długo poza okienkiem McDonald's od czasu do czasu,  nie zabieraliśmy ich na posiłek na miasto.
Tym razem zaryzykowaliśmy i poszliśmy do super karczmy, chłopcy zamówili sobie sami pizze, coca cole i co było poezją dla moich uszu i oczu , siedzieli i czekali,aż powiemy , że wychodzimy.
W nagrodę panowie a szczególnie Kacper mogli zagrać w bilarda.
Koniec tego chwalenia bo jeszcze przechwale ;-).


Wracamy na nasze obroty, zaczęliśmy już treningi do zawodów pływackich, które już 23.01 w Pszczynie, nie ukrywam że liczymy na pierwsze miejsce Jacy, jak w zeszłym roku. 




Jutro newsy z Ośrodka, czyli opinie chłopców odnośnie pierwszego semestru roku szkolnego. 
Ale myślę że będzie ok, bo te ogromne ich postępy widać na pierwszy rzut oka. :-)

poniedziałek, 13 stycznia 2014

W poszukiwaniu śniegu


Jesteśmy w górach już od tygodnia, śniegu zero, za to słoneczko od rana tak daje po oczach, że wstajemy przed 8:00 :-)
Jak zwykle głodomory tylko otworzą oczy wołają o jedzenie, więc tak też zaczyna się nasz dzionek ;-)

Po śniadaniu, nasyceni, biegiem przebierają się na basen, a żeby nie tracić czasu, w czepkach idą przez cały hotel, a może raczej biegną ;-) Wiem , ponieważ szybko tracimy ich z oka ;-), a z daleka słychać pielęgniarkę, powtarzającą
 " chłopcy nie biegamy".


O 9:00 najpóźniej jesteśmy już w ulubionym miejscu chłopców, czyli basenie, wiem już że na jakikolwiek turnus nie pojedziemy priorytetem szukania ośrodka będzie właśnie basen w hotelu. Fantastyczna sprawa, wypływaliśmy się na maksa, twierdząc w pokoju, że jak tak dalej pójdzie to rozmiękamy ;-)




Po około dwóch godzinach , co rzadko się zdarza Kacperek stwierdził że ma dość , poprosiłam aby powtórzył, bo nie wierzyłam w to co mówi, okazało się to prawdą, a tak na dobrą sprawę , to chyba wszyscy byliśmy dziś zmęczeni.
Wróciliśmy do pokoju, i siły dzieciom jakby wróciły ;-). Kacperek rzucił hasło, że chce do śniegu, więc po chwili pojechaliśmy go poszukać, a nie jest to łatwa sprawa w tym roku.
Z racji tego iż w tym tygodniu zawody na skoczni Małysza, byliśmy pewni, że tam śnieg dopadniemy, i jak się okazało nie pomyliliśmy się. Skocznia na zawody gotowa, a Kacper przeszczęśliwy mogąc potarzać się choć trochę w białym puchu.



Mówię Wam jak on się cieszył :-) , taki był szczęśliwy , że chcieliśmy więcej, i pojechaliśmy do Szczyrku , a tam już był szał, śniegu dużo więcej , piękna słoneczna pogoda, jak w bajce. Jaca się trochę pogniewał , bo nie mógł pojeździć na nartach ( nie potrafi) , ale bacznie obserwował lekcję jazdy , którą akurat prowadził jeden z instruktorów. 






Nie pamiętam, kiedy ostatni raz, i czy w ogóle był taki wyjazd, gdzie było tak wspaniale. 
Wspólnie spędzone chwile, bez nerwów i krzyków.Czy ja pojechałam na pewno z moimi dziećmi ? 
Przecież jeszcze parę lat temu nie było mowy o takim wyjeździe! 
Muszę trochę ochłonąć, bo to jakiś cud.



piątek, 10 stycznia 2014

Opowiada Kacper fan dinozaurów

Nie będę może zaczynał , że cztery razy dziennie chodzimy na basen, bo dzisiaj to zdecydowanie zeszło na drugi plan!
Mama i tata zabrali mnie dziś do raju...
Do teraz nie mogę się otrząsnąć z tego co widziałem, a co widziałem nie uwierzycie.
Byłem u dinozaurów!!!

Było ich bardzo dużo, normalnie nie mogłem w to uwierzyć. Każdy z nich coś do mnie mówił, ruszał ogonem , otwierał oczy, machał głową, one żyły , tylko nie mogłem ich dotykać, mimo iż bardzo chciałem w tym parku pojeździć na dinozaurze, nie udało się.. trudno... nie marudziłem z tego powodu, bo obiecałem rodzicom, że będę grzeczny.


Spotkałem w tym parku dinozaura, który właśnie wykluł się z jaja,trochę się wystraszyłem , bo pierwszy raz widziałem jak rodzi się dinozaur i to na żywo! Bardzo chciałem zabrać go do domu, był taki słodki, i chyba płakał jak odchodziłem,
Jeszcze w domu o nim myślałam i pytałem mamy , czy nie jest mu tam samemu smutno.


Żeby pocieszyć maluszka, poszliśmy poszukać jego mamy.
Po drodze znaleźliśmy jeszcze dinozaura, który próbował zjeść drzewo.


Ale wciąż szukaliśmy rodziców nowo narodzonego dino, i po chwili udało mi się i rozpoznałem jego tatę.
Ulżyło mi wiedząc , że mój ulubieniec nie jest sam w tym parku.


Po odwiedzinach u dinozaurów, mama z tatą zabrali mnie do śniegu!!!
Normalnie nie mogłem się nacieszyć, nikogo nie było, mogłem się kłaść, krzyczeć i biegać .
Śnieg jest tutaj tylko w jednym miejscu , na skoczni Adama Małysza, a ta skocznia mówię Wam to olbrzym!




Oj dużo musiałbym opowiadać, ale już trochę zmęczony jestem , a zaraz idę jeszcze na masaż. Poopowiadam innym razem o moich kochanych dinozaurach, i o innych super rzeczach, które tu robimy.
Trzymajcie się !!! 

czwartek, 9 stycznia 2014

Turnus dzień drugi/ Wisła

Dzień zaczął się szybko bo już o 8:00, zeszliśmy na śniadanko , a po nim szybko na basen. Zresztą chłopcy otwarli oczy, pobiegli na siu, siu, i od razu pytanie " idziemy na basen" ...


Rehabilitacje zaczęliśmy o 9:00, były ćwiczenia, hydromasaże, masaże łydek, stóp, laser i inne, dosyć sporo tego było, ale wyrobiliśmy się do 13:00.


Szybki obiad i na miasto!!!
Zaczęliśmy od wjazdu wyciągiem na Czantorię.


Chłopcy chcieli wjeżdżać sami :-) ( dobry żart)
Musieliśmy choć trochę pokazać im jacy są dorośli , ( w szczególności Jacenty) ,że mógł wjechał bez panikary matki ;-)



Ogólnie śniegu brak, i tym samym jest bardzo mało turystów, co zdecydowanie nam sprzyja.
Nikt na nas nie patrzy, nie szepcze za plecami, mamy święty spokój  ( oczywiście prócz wizyty na basenie
 ;-), choć źle nie ma, dajemy radę.
Na szczecie góry udało nam się znaleźć troszkę czegoś białego podobnego do śniegu ;-)
A było tego aż tyle co widać na zdjęciu.


Zrobiliśmy kilka fajnych fotek i zjechaliśmy na dół.
Ale to nie koniec atrakcji.
Wsiedliśmy do auta i" rura" naszą czarną strzałą, do parku linowego, który również był na szczycie. Dojeżdżamy i ....z powodu braku turystów zamknięte, :-), nie napiszę co pomyślałam ;-)
 ale na szczęście z naszymi chłopcami trzeba mieć zawsze plan b, więc troszkę zjechaliśmy z drogi i biegiem na tor saneczkowy.




Wymęczeni rodzice, marzyli już tylko o chwili spokoju, ale nie było takiej opcji. Po wejściu do pokoju chłopcy przebrali się ekspresowo w kąpielówki i ekspresem pobiegliśmy na basen :-)


wtorek, 7 stycznia 2014

Turnus/ Dzień pierwszy

Dotarliśmy cali i zdrowi, zresztą daleko w góry nie mamy. 
Jest pięknie, brakuje nam tylko śniegu do zimowych szaleństw, ale trudno zabawimy się w inny sposób ;-)
Jutro jest wieczorek zapoznawczy ha, ha i chyba tańce dla dorosłych ,więc zaszalejemy :-)
Żarty, żartami :-), a tu pracy mnóstwo.
Jesteśmy już po pierwszym spacerze, plan na najbliższy tydzień mamy całkiem ambitny, zobaczymy czy uda nam się wszystko zwiedzić.


Ale jak turnus to nie tylko przyjemności, i relaks, ale również trochę ćwiczeń i pracy.
Około 17:00 poszliśmy do lekarza, który zlecił chłopakom zabiegi.


Zaczynamy od jutra po trzy godziny ćwiczeń w ośrodku, rano gimnastyka przed budynkiem i inne, nie pamiętam dokładnie, ale będę opisywać .
W ośrodku mamy do dyspozycji basen , tak naprawdę to szukaliśmy turnusu w którym on właśnie się znajduje, bo jak wiecie chłopcy uwielbiają wodę i to był priorytet w poszukiwaniu ośrodka.

Chyba nie muszę opisywać kto opanował basen , gdy tylko się dowiedział, że możemy w nim siedzieć do " bólu"


Na basenie królowały
pomarańczowo-czarne
czepki :-)

Po dniu pełnym wrażeń i szaleństw panowie nie mieli już siły wyjść z naszym Hugusiem na dwór , nie pisałam ale nasz obrońca jest z nami i chyba świetnie się tu czuje, może biegać bez smyczy, wchodzić do wody i wszyscy chcą się z nim bawić.





niedziela, 5 stycznia 2014

Terapeuta pies

Kiedy parę lat temu chłopcy wręcz panicznie bali się psa, przez myśl mi nie przeszło, że uda nam się to zwalczyć!
Jeszcze półtora roku temu, Jacek widząc psa biegnącego w Jego stronę wskakiwał nam na plecy ;-) i, z okropnym krzykiem próbował go od siebie odgonić. Były też takie dni, że nie chciał iść na dwór, mówiąc nam że tam jest pies. 
Pamiętam dokładnie jak bardzo się wtedy martwiłam, jak walczyłam z nim aby próbował być samodzielny, jak puszczałam Go samego na dwór, śledząc tym samym każdy Jego krok, jak chowałam się za autami, w klatkach i śmietnikach również ;-) aby mieć pewność, że jest ostrożny, że uważa na siebie. 
Jacek już kochający pieski :-*
Zdarzyło się również, że nie wyszedł z klatki , bo przed nią  stała kobita trzymająca na smyczy psa, i przerażony Jacek wolał odczekać i wyjść tylko wtedy kiedy będzie pewny, że nic mu nie grozi.
Więc, aby Jacek czuł się bezpiecznie w obecności psa
 zaczęliśmy terapie z psami, czyli dogoterapię, w której przciwwskazaniem jest właśnie strach przed psem, lecz po rozmowie z chłopcami o obejrzeniu kilku filmów z zajęć poszliśmy zobaczyć z bliska jak to wygląda , oczywiście to dzieci bardzo naciskały na te zajęcia, wbrew wszelkim obawom chcieli być blisko psa.

Kacper na dogoterapii 
Podstawowym zadaniem zajęć z psami jest sprawienie dziecku radości poprzez kontakt ze zwierzęciem, natomiast w naszym przypadku wyglądało to tak, że przez pierwsze trzy godziny zajęć, Jacek siedział na parapecie obserwując bez mrugnięcia okiem jak zachowują się zwierzęta.
Widząc świetnie bawiące się dzieci, przyjaznego psa , po trzech zajęciach postanowił spróbować go pogłaskać, oczywiście podchodził do niego z pełną obstawą trzech terapeutek :-)
Spacer z koleżanką i psem z
dogoterapii w ogrodzie OREW
Minęło już trochę czasu Jacek pokonał barierę psychologiczną taką jak niepewność. 
I tak właśnie w zeszłym roku zapragnął razem z bratem mieć w domu psa , po wielu sprzeciwach ustąpiłam, i 
od dziesięciu miesięcy w naszym domu jest Hugo, o czym wcześniej nie było w ogóle mowy. Pies rekompensuje moim dzieciom oczywiście w pewnym sensie brak kontaktu z rówieśnikami. Hugo jest ich najlepszym przyjacielem , którego nie zastąpi żaden kolega. 
Huguś nauczył chłopców , jak mają się do niego odnosić, i również podniósł ich samoocenę.
Dogoterapia zdziałała w naszym przypadku rzeczy o których nawet nam się nie śniło. 


Nasz najwierniejszy przyjaciel
Huguś :-)
Najważniejszą rzeczą o której musimy pamiętać stosując dogoterapię to fakt, że zajęcia z psami są tylko kolejnym elementem wspomagającym tradycyjną terapię.
Nie należy jej stosować z odszczepieniu od reszty prowadzonych zajęć.


Zajęcia rehabilitacyjne