Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Trening czyni Mistrza

Od ponad dwóch tygodni, chłopcy chodzą na treningi pływania.
Odbywają się one na naszym tyskim basenie, na szczęście mamy blisko.
Trochę obawiałam się jak to będzie wyglądało, gdyż panowie jak widza wodę, to po prostu wariują.
Bałam się tego, że pan trener będzie miał ciężko ich opanować.
Chłopcy zostają z nim sami, bo nasz widok tylko ich rozprasza, więc albo siedzimy na widowni, albo pływamy na drugim basenie, tylko tak żeby nas nie widzieli ;-).
Nurkowanie z płetwami, w wykonaniu
braci Petelczyc
Muszę przyznać, że nie jest źle. Jacek przepłynął dziś samodzielnie prawie pół basenu, na głębokości 3,8m, to dla nas wszystkich ogromny sukces. Starszy z braci jest bardzo zdyscyplinowany, , choć czasem jego nadpobudliwość mu  przeszkadza, i potrafi rozwalić całe zajęcia, dlatego postanowiliśmy 
 ich rozdzielić, i trenować z każdym osobno.
Samodzielnie przepływanie
torów.
Tu swoje umiejętności zaprezentował
Kacper
Obydwoje bardzo się starają, ale gdy tylko trener spuści ich z oka, na basenie robi się "Meksyk" , jest bardzo głośno, chłopcy chlapią, i przeszkadzają sobie nawzajem.
Moje przypuszczenia, że będą nie do ogarnięcia, sprawdziły się i to bardzo szybko ;-)
Postanowiliśmy jednogłośnie, że od następnych zajęć, które już w środę ,chłopcy mają trenera na wyłączność, i nikt nie będzie sobie przeszkadzał.
Jakość zdjęcia może nie jest za dobra,
ale złapać Jacka skaczącego do wody
graniczy z cudem.
Mam nadzieję, że go widzicie ?
Podpowiadam słupek nr.2
Jestem pewna, że takim treningiem zyskają dużo więcej.
I co ważne bardziej się wyciszą, i trening będzie miał sens.
Po każdym treningu musimy nagrodzić naszych małych pływaków więc zawsze, znajdzie się   czas na małe szaleństwo, dziś do wyboru były zjazdy z rury, lub skoki do wody.
Jacek wybrał to drugie ;-), po każdym skoku sam musiał wypłynąć i dotrzeć do brzegu.
Tutaj mama trochę się denerwowała, ale tata uspokajał, mnie mówiąc, że wie co robi, i że oni tak zawsze :-)
Więc hop do wody......


Tutaj spokojny tata stoi z tyłu, a pierworodny sam
skacze na głębokość prawie 4m.

środa, 25 czerwca 2014

Piknik

Wczoraj z okazji zakończenia roku szkolnego , pojechaliśmy na wycieczkę zorganizowaną przez nasz kochany ośrodek.
Uroczyste otwarcie pikniku było nieco zaskakująco. Panie wychowawczynie przygotowały niespodziankę i zaprosiły nas na przedstawienie " Zeusowe Show".
Rzecz dział się na Olimpie, a Gromowładny Zeus zaprosił zaprosił na Olimp swoich pomocników, czyli czerwcowych solenizantów, którym to wszyscy pięknie zaśpiewali sto lat, a bogowie wręczyli piękne prezenty. 
Później przyszedł czas na rozpalenie grilla i wspólną zabawę.

Kacperek nie dopuszczał do grilla nikogo.
Kiedy tylko pan kierowca podchodził mu pomóc, Kacper delikatnie
mówił, żeby mu nie przeszkadzał ;-)
Dmuchanie też ma już opanowane do
perfekcji !

Kiedy grill był już rozpalony , a kiełbaski pilnowane Kacper z Jackiem pozwolili sobie na trochę szalonej zabawy.

Kopanie też idzie nam już coraz lepiej,
natomiast na tą chwilę bardziej zależy nam na
pływaniu ;-)

Udało się również złapać żabę :-)
Szczęśliwy Jacek podszedł i przedstawił
ją wszystkim dzieciom 
Pod koniec pikniku, dzieciaki oczekiwały już tylko na prezenty, które ufundowała dla nas Fundacja " Dziecięcy Kolorowy Świat Marzeń" 
Bardzo dziękujemy :-*



Pogoda dopisała, a zabawa była przednia. Ośrodkowi, za tak pięknie spędzony czas bardzo dziękujemy.
W prezencie każde dziecko dostało pościel,  komplet ręczników i mnóstwo słodyczy.
Teraz oczekujemy już piątku i wręczenia świadectw chłopcom.
Po rozmowie z paniami terapeutkami w jednym zdaniu można opisać rok szkolny 2013/14.
Jest dobrze , idziemy do przodu, a chłopcy zrobili ogromne postępy.
Założony plan na ten rok został w 100% przerobiony, i wszyscy jesteśmy z nich bardzo dumni.


Prezenty odebrane.
Wracamy do domu.



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Nasz tata

Dzień Ojca to takie święto, którego ja osobiście nigdy nie obchodziłam, nie dlatego że nie chciałam ,lecz dlatego , że nie mogłam. Mój tata zmarł jak miałam 9 lat, i tak jakoś nigdy o tym święcie nie pamiętałam.
Na szczęście moi chłopcy mają, tak jak mieć powinni.
Mają super tatę, super kumpla, i najlepszego przyjaciela, czyli tak naprawę wszystko, o czym niejeden mógłby pomarzyć.
Tata codziennie znajdzie czas, na spacer z chłopcami, codziennie zabiera ich na rower, próbował trenować z dziećmi zapasy, uwielbiają męskie przejażdżki pociągiem, skakanie ze słupka do wody i wiele, wiele innych wspaniałych rzeczy.
Oczywiście jak każdy tata, czasem też ich denerwuje, ale tylko jeśli czegoś wymaga, bo tak na co dzień jest ekstra.
Ja osobiście nie mam co narzekać, super jest mieć takie wsparcie w facecie.
Zdaje sobie sprawę, że niejeden by tego nie udźwignął , bo co tu ukrywać, wychowywanie chorych dzieci do łatwych nie należy, i niestety większość mam w naszym ośrodku samotnie wychowuje swoje dzieci, bo mężowie nie dali rady.
Nasz, dzięki Bogu daje radę i wspaniale mu to wychodzi.
Nie będę go tak chwalić na blogu, bo wiecie jak to jest z facetami, może mu się w głowie pomieszać ;-).
Więc nasz kochany tato, nie zmieniaj się i wszystkiego najlepszego.

P.S Jesteśmy dziś po pierwszym , już takim na poważnie treningu, ale o tym może w czwartek.
Natomiast jutro jedziemy na wycieczkę organizowaną przez Ośrodek, taką na pożegnanie roku szkolnego, o tym też napiszemy, ach no i jeszcze z zaległości związane z zakończeniem roku. Jestem już po spotkaniu z wychowawczyniami chłopców, i po dokładnym omówieniu roku terapeutycznego, ale o tym też wkrótce.
Nazbierało się trochę, ale nadrobimy wszystko :-)

Pozdrawiamy

sobota, 21 czerwca 2014

Nerwowy rocznik

Wróciły moje skarby z krótkiego, ale za to jakże udanego wypoczynku.
Udało się nam troszkę od siebie odpocząć, ale również zatęsknić :-)
W sumie to cieszę się, że są już w domu, jak za długo się z nimi nie widzę, nie wiem dlaczego , ale zaczynam się denerwować i martwić, taką mam trochę załamkę ;-) i miliony myśli przeszywa moją głowę.
Kiedy chłopcy wyjeżdżają, i mam trochę więcej czasu dla siebie, zamartwiam się okropnie ich przyszłością, ja ogromna optymistka, mam totalny mętlik w głowie, i widzę dużo w czarnych kolorach.
Jak znowu , za długo są w domu, to marze tylko o tym, żeby gdzieś pojechali, choć na jeden dzień, abyśmy wszyscy podładowali akumulatory.
Bardzo boję się sytuacji, która za nic w świecie, nigdy przenigdy nie może się wydarzyć, a mianowicie , co byłoby gdyby się zgubili. Na samą myśl o tym dostaję gęsiej skórki na ciele, i chce mi się płakać. Jak doskonale wiemy nie można do tego dopuścić, ale w życiu jest różnie, tym bardziej , że chłopcy często wyjeżdżają bez nas, rodziców, a tak naprawdę to my wiemy i znamy ich najlepiej. Dzieci nie potrafią pisać, ani czytać, więc musieli adresu nauczyć się na pamięć, czyli
 " śpiewająco". Nauczyłam ich dokładnie, tak, że przed spaniem sami przychodzą i powtarzają swój adres zamieszkania, ale to trochę za mało. Nie są w stanie zapamiętać np. numeru telefonu, a to byłoby już coś, ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, i niestety muszę się z tym pogodzić, choć łatwo mi nie jest.
Ostatnio jedna z moich znajomych, opowiadała mi jak inni ludzie potrafią być okrutni, dla tych słabszych.
W pewnej szkole integracyjnej ,dzieci zastraszali chorego chłopca, doszło nawet do sytuacji, gdzie wkładali mu głowę do pisuaru i spuszczali wodę. Wiem to straszne, co teraz napisałam, ale niestety tak było.
Jest to dla mnie przerażające, i bardzo boję się, aby moim dzieciom nikt, nigdy nie zrobił krzywy, aby nikt ich nie wykorzystał, bo takie sytuacje też się zdarzają, np. jeden kolega poprosił swojego, trochę upośledzonego kolegę o podpisanie kredytu, ten aby zyskać kumpla podpisał, natomiast jego rodzice mają teraz ogromny problem, który będzie miał swój finał w sądzie.
Czy ubezwłasnowolnienie takiego dziecka to jedyny sposób, na jego bezpieczne życie?
Powiem Wam słysząc o takich sytuacjach zastanawiam się cóż to za ludzie, czy to w ogóle zasługuje, żeby nazywać go jednym z nas ?

Nie wiem jak będzie wyglądała nasza przyszłość, mam nadzieję, że z Bożą pomocą, wszystko dobrze się w naszym życiu poukłada, i że nigdy nie trafimy na takich ludzi, o których wspomniałam wyżej.

czwartek, 19 czerwca 2014

Jest trener ! Zaczynamy trenować

Jestem pełna euforii, w końcu nareszcie się udało.
Po wielu próbach udało nam się załatwić chłopakom trenera nauki pływania :-).
Poszliśmy we wtorek na próbny trening, aby fachowiec zdecydował, czy w ogóle chłopcy nadają się na takie zajęcia.
Poszło tak jak przypuszczałam, panowie wpadli sobie w oko ;-). Pierwszy trening, był świetny, dzieci wyjątkowo słuchały się trenera, i nawet wykonywali wszystkie jego polecenia.
Po godzinnym pływaniu, pan trener stwierdził, że są super, i jak najbardziej nadają się na treningi, a wkrótce kto wie, może obóz sportowy, lub jakaś sekcja pływacka? 
Pan Mirek ( trener) był trochę w szoku. Spodziewał się dzieci zupełnie innych, niż moja mała szarańcza, która już po minucie w wodzie opanowała  cały basen.
Zawsze myśleliśmy, że większy potencjał jest w Jacku, gdyż od małego wody nie boi się w ogóle. Chodząc z nim na basen nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, bez żadnego stresu skacze na bombę ,na 4 metry głębokości , i samodzielnie podpływa do brzegu.
Okazało się jednak , że to Kacper jest bardziej giętki, i to on może szybciej opanować technikę pływania. 
Natomiast Jacek też spokojnie sobie poradzi, tylko opanujemy jego napięcie mięśniowe, i  coś czuje że będzie to hicior tego roku.
Natomiast zachwycony postawą chłopców tata, widzi ich już z medalami na szyi :-) 

Treningi do najtańszych nie należą, ale dzięki Waszemu wsparciu, które widać na naszym subkoncie w Fundacji, 
startujemy z grubej rury już od poniedziałku , tak na serio!

Trzymajcie za nich kciuki.

niedziela, 15 czerwca 2014

Dzieci zadowolone, rodzice wypoczęci

Udało nam się z Panem mężem, przypomnieć sobie jak to jest móc być samym przez kilka dni.
Och jak było nam to potrzebne. Mąż mój zaprosił żonę swą na spektakl w teatrze, był też obiad w restauracji, i jeszcze kilka atrakcji ;-).
Chłopcy pojechali na trzy dni w góry , mieliśmy luz od środy , aż do soboty wieczorem. 
Jakoś tak cicho i spokojnie było w domu, odpoczęliśmy za wszystkie czasy :-).
To nie koniec wyjazdów, braci bez rodziców, od środy przyszłego tygodnia jadą do stolicy, w odwiedziny do wujka Adama.
Jacek już nie może się doczekać, dziś nadrabia zaległości z kolegami z podwórka, a jutro pierzemy, prasujemy we wtorek, a w środę goodbye do soboty.
Potem podciągamy się z zajęciami, nadrabiamy zaległości , aby 18.07 wysłać ekipę ADHD nad morze , na 12 dni !!!
Szczerze mówiąc to nie mogę się doczekać :-).
Mimo iż trochę się boję, bo wiem jak chłopcy szaleją, jak widzą choć trochę wody, ale mam nadzieję, że wychowawcy ogarną tą nadruchliwą załogę.
Zapowiada się odpoczynek jaki od dłuższego czasu jest na bardzo potrzeby. 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Jest lepiej

Przez ostatnie dni konsekwentnie realizowaliśmy plan działania, nad zachowaniem Jacka.
Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień to jakiś przełom. 
Na dworze upał, więc zabraliśmy chłopaków pierwszy raz w tym roku na odkryty basen.
Wyszaleli się za wszystkie czasy, a my z tatą wspominaliśmy jak wyglądały nasze wypady na basen jeszcze parę lat temu.
Na samą myśl, że jedziemy na basen robiło się w domu nerwowo, gdyż doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że dla nas będzie to udręka, a nie przyjemność, ale dzieci potrzebowały rozrywki, i tak od kilku lat część wakacji spędzaliśmy na basenie. W zeszłym roku było już trochę lepiej, bo dzieci na basenie czują się jak ryba w wodzie, ale w tygodniu jeździliśmy dopiero po godzinie 18:00, aby było trochę mniej ludzi.
Dzisiejszy wypad, był chyba najlepszym jakie do tej pory mieliśmy, po prostu pierwszy raz była to dla mnie czysta przyjemność, za którą to jeszcze chłopcy podziękowali :-).
Do wody mogą śmiało wchodzić już sami, a my w końcu możemy sobie usiąść spokojnie na ławce, a nie biegać po całym ośrodku jak szaleni rodzice, za szalonymi dziećmi ;-)


Po za basenami na wyjeździe chłopcy szaleją jeszcze na działce. Mamy na niej małą rewolucję, w której to chętnie biorą udział. 
Jak to stwierdził Kacper budują mały domek, a tak serio będziemy mieli w ogródku murowanego grilla, i do tego wędzak ;-), fiu ..fiu ja już nie mogę się doczekać efektu końcowego, i zapachu wędzonych potraw. :-)


Chłopcy wzięli udział w spartakiadzie specjalnej , z której jak to na nich przystało przywieźli , dyplomy i medale, a za wzorową postawę , otrzymali również piłki, do dalszego trenowania.


Jutro rano zasuwamy do psychologa. Jacek trochę się tego obawia, i chyba też dlatego zmienił swoje postępowanie. 
Jest on w szkole uważany za bardzo pomocnego i grzecznego ucznia, a tu bach... mama się skarży.
Bardzo zależy mu na tym aby wychowawczyni nie dowiedziała się , że ostatnio miał gorsze dni ,i że mama nie dawała już rady. Kto wie, może ta wizyta bardziej przyda się mamie, bo nie ukrywam, od czasu do czasu takie spotkanie potrafi dać dobrego kopa ( w pozytywnym znaczeniu oczywiście) do dalszego działania.
Tak to u nas w wielkim skrócie :-).
Pozdrawiamy :-)

wtorek, 3 czerwca 2014

Koszmarny tydzień

Tyle się u nas w ostatnim tygodniu działo, że komputer poszedł całkowicie w odstawkę.
Cały poprzedni tydzień , był dla nas fatalny, a wszystko zaczęło się od poniedziałku od godziny 5:00, kiedy to mama z tatą źle dogadali się co do zabrania samochodu, zabrał go do pracy tata, a ja spóźniłam się na ważne spotkanie, i tak potoczył się cały tydzień.
Jacek przechodził bardzo ciężkie dni, były chwile, że bałam się, aby to nie był regres. 
Robił w domu takie "jazdy", że ciężko było go opanować. Z tego też powodu konieczne będą konsultacje psychologiczne, na które wybieramy się w najbliższym czasie.
W związku z takim , a nie innym zachowaniem Jacka, zajęć w tym felernym tygodniu doszło nam tyle, że w domu nie było czasu nawet normalnego obiadu ugotować.
W następne dni, dowiedzieliśmy się, że nasz kolega walczy w szpitalu o życie, i to już było za dużo, jak na trzy dni.
Wiedziałam, że jak się tydzień zaczął , tak pewnie też się skończy, i się nie pomyliłam :-(. Pobyt w szpitalu skończył się tragicznie.
Był czwartek , a ja miałam już serdecznie dosyć, ale został jeszcze piątek , którego szczerze mówiąc już się bałam, i słusznie , gdyż chłopcy wrócili ze szkoły cali zakatarzeni, oczy załzawione , a czoło ciepłe.
Naszpikowałam ich lekarstwami, aby od soboty układało się już w naszym życiu tak jak powinno.
Na szczęście się udało. 
I w sobotę dzieciaki byli już na równych nogach.
Pojechaliśmy na festyn do naszej świetlicy, gdzie panowie szaleli całe cztery godziny.




Dzień dziecka spędziliśmy w Chorzowie, dopisała pogoda i mogliśmy troszkę wymęczyć chłopaków, niestety kolejka po bilety do wesołego miasteczka była ogromna, stanie około 2 godziny, odpuściliśmy, wiedząc, że nie wystoją ani chłopcy, ani rodzice tyle czasu w miejscu.
Przejechaliśmy się kolejką nad parkiem zjedliśmy pyszne lody, nachodziliśmy się za cały tydzień i padnięci wróciliśmy do domu :-)
Wracamy więc pomalutku do formy, choć łatwo nie jest , ale jak mówi stare dobre przysłowie
" co nas nie zabije , to nas wzmocni" i oby tak było w naszym przypadku.