Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

poniedziałek, 17 października 2016

Wodna dolina i kolejne pierwsze razy

Jednak nie zdążyłam wczoraj napisać posta ;-) . Kurczę nie wiem , gdzie ten czas mi ucieka, bo ciągle mi go brakuje.
Tak jak pisałam na naszym facebook-u Kacper w czwartek i piątek nie czuł się najlepiej, i z tego też powodu został w domu. Co prawda mieliśmy już od tygodnia zaplanowany weekend na rybach, ale nie wierzyliśmy, że uda nam się wszystkim wyskoczyć. Jacek i tak by nie odpuścił, więc część rodziny, czyli ja i Kacper zostalibyśmy w domu , a mężczyźni pojechaliby na łowy.
Stało się jednak inaczej, Kacpi po dawkach lekarstw w sobotę czuł się już bardzo dobrze, do tego pogoda cudna, więc szkoda było kisić się w domu.
Spakowaliśmy sprzęt i wyruszyliśmy na poszukiwania nowych przygód.
Zajechaliśmy na nasze łowisko, a tam nie miła niespodzianka, wody brak.
Musieliśmy szukać szczęścia w innej miejscowości.
Zajechaliśmy na koniec świata ;-) . Tylko las, woda i dużo zwierząt. Do tego traktory, kombajn i inne super wozy.



Udało nam się wziąć mały udział w wyławianiu ryb ze stawu, w którym również spuszczana była woda. Kacper o mało nie posikał się z radości ;-) , to było coś na co długo czekał, w dodatku zobaczył tyle ryb w jednym miejscu, że żałował tylko ,braku gumowców, gdyż miał ogromną ochotę wypuścić się tak jak Ci prawdziwi rybacy.
Żałuję tylko, że go nie nagrałam, prawie fruwał , taki był szczęśliwy.






Tata wypakowywał wędki, a bracia obserwowali , co dalej dzieje się z wyłowionymi rybami .
Żeby było mało, ryby przyjechały traktorem, choć Jacek bardziej ucieszyłby się na widok autobusu ;-), ale jesteśmy na totalnym odludziu, więc znów więcej radości miał młodszy z braci.


Kiedy ryby zostały wpuszczone do wody, zaczęliśmy łowienie, ale na krótko mogliśmy się skupić, gdyż w koło nas było tak pięknie, że żal było patrzeć tylko na spławik.
Ryby chyba wyczuły brak entuzjazmu chłopców, i nic nie brały. Pierwszy raz odkąd łowimy nie mieliśmy tak fatalnego dnia, żeby nie złowić kompletnie nic, ale cóż do tego panowie muszą przywyknąć.
Bez krzyków i nerwów, wróciliśmy z niczym. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu nie byłoby mowy o wypadzie za miasto na cały weekend, teraz to dla chłopców " bułka z masłem" potrafią zaaklimatyzować się dosłownie wszędzie ( no może jeszcze młodszy z braci do namiotu musi się przekonać ) ;-)


Taki widok, to poezja
dla moich oczu
Jeśli macie nadpobudliwe dziecko, lub takie które ma ciężko na czymkolwiek się skupić, polecam Wam ten sport zdecydowanie. Moi chłopcy przecież na tyłkach nie potrafili usiedzieć nawet przez minutę, nie wspominając już o koncentracji na czymkolwiek. Jednak od czasu wędkowania , czas ich koncentracji , wydłużył się do maksimum, czasem to nawet ja mam już dosyć patrzenia na wędkę, ale nie bracia Petelczyc.
Na łowiskach widać jeszcze ich nadpobudliwość, aleja to nazywam  radością, z połowów ;-)
A jeśli się rybę złowi to wiadomo, że trzeba ją potem zjeść.
Tutaj również chłopcy po raz pierwszy zobaczyli co dzieje się z rybą przed zjedzeniem, a po złowieniu, i tu zasługa naszej kochanej pani Ani , którą serdecznie pozdrawiamy ;-*
( pani Aniu chłopcy byli załamani, jak im powiedziałam, że do wiosny ma Pani wolne od łowiska, pierwsze co na Ochabach to pobiegli sprawdzić, czy budka jest otwarta i czy mama nie kłamie )
Obserwator Kacper i tysiąc pytań do pana ,
który zabił rybę ;-), i na stole
zostawił samą głowę.



1 komentarz:

  1. Oj troszeczkę zazdrościmy pięknych okoliczności przyrody i połowów :) Super!

    OdpowiedzUsuń