Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

środa, 5 października 2016

C.D porządków

....czyli nadrabiamy zaległości na blogu.
Po naszych wcześniejszych wakacjach , Jacek postanowił zaprosić całą naszą rodzinkę , (wspomnę tylko, że razem jeszcze nie byliśmy ) do Medjugorie. Nalegał na ten wyjazd od dłuższego czasu , śmiało mogę  napisać że od kilku lat.
Z racji tego, iż pierworodny jest w Medjugorie stałym bywalcem oprowadził nas , jak zawodowy przewodnik. Było super, a radość Jacka to poezja dla naszych oczu i uszu ;-). Koniecznie będziemy musieli to powtórzyć.
Wróciliśmy do domu , wspomnę tylko , że droga tam i z powrotem do łatwych nie należy, a tu szybciutko trzeba było prać, prasować, i pakować braci na kolejny wyjazd, tym razem bez rodziców , ale z dziadkami.
Pojechali na Mazury , wędki zabrali i całkowicie o nas
zapomnieli ;-),mieliśmy tydzień żeby odpocząć po wakacjach, a przy okazji zregenerować siły przed kolejnymi wypadami.
Chłopcy wrócili po dziesięciu dniach, i tak jakby trochę śmignęli do góry. Postanowiliśmy zrobić mierzenie, a z racji tego , iż z tatą jeszcze nie mają szans , Jacek postanowił sprawdzić, czy przerósł już mamę.
Całe szczęście brakowało mu kilku centymetrów ufff... , ale na dzień dzisiejszy pewnie jest już inaczej. Sprawdzę to dziś po szkole.
Po powrocie z Mazur, wymęczeni chłopcy nie dali sobie odpocząć. Dzień wcześniej wrócili około 22:00, a o 8:00 następnego dnia , spakowani czekali ,aż wstaniemy i pojedziemy na łowy ;-).
Rybki jak zwykle na naszym łowisku brały świetnie, ale oznaki zmęczenia po chłopcach było widać szybciutko, sami zobaczcie . Kacper po paru godzinach łowienia.



Po zrobieniu tego zdjęcia, i jeszcze paru innych postanowiliśmy zawinąć nieletnich do domu ;-).
Padli po 20:00 . Tak wymęczonych to ja ich nigdy nie widziałam.
Przemierzając w ostatnim czasie mnóstwo kilometrów, koniecznie musieli towarzyszyć nam najbliżsi młodszego z braci. Wspomnę, że niektóre miśki  ( pewnie pamiętacie z poprzednich postów) są z nami od 10 lat.



Po wymęczeniu dzieci przyszedł czas na krótki odpoczynek. Mieliśmy trochę czasu, aby zajrzeć do naszego ogródka, bo w tym roku byliśmy w nim tak  rzadko , że można to wyliczyć na palcach jednej ręki.
A wiadomo jak ogródek to i robota ;-( , zaprosiliśmy resztę rodziny do pomocy , bo w końcu naprawa dachu to poważna sprawa. Chłopcy jakby tylko mogli zostaliby jakimiś majstrami. Widząc ich zapał do pracy , każdy chciałby mieć ich w zespole.
 I tak mijały nam wakacje, była praca, zabawa i przyjemności. Oczywiście na pierwszym miejscu zdecydowanie pozostaje łowienie ryb.
Nawet, gdy z tatą próbowaliśmy zabrać ich nad wodę , wszędzie towarzyszył nam sprzęt wędkarski.
Nie przypominam sobie wyprawy , gdzie bracia nie zarzuciliby wędki.



I tak do połowy sierpnia musieliśmy zapewnić chłopcom zajęcia. Patrząc kilka lat w tył, nie wyobrażałam sobie ich mieć tyle w domu ;-), a jednak były to najlepsze nasze wakacje , takie spędzone rodzinnie, ze wspólnymi zainteresowaniami , i przede wszystkim w miarę spokojnie.
Ale na tym nie koniec , gdyż pod koniec sierpnia dzięki Wam kochani, a bliżej dzięki waszemu wsparciu z 1% , chłopcy pojechali na turnus rehabilitacyjny. To , że do szkoły nie chodzili nie oznaczało jednak, że możemy sobie pozwolić na tak długą przerwę bez rehabilitacji. Absolutnie nie wchodziłoby to w grę!
Są rzeczy ważne i ważniejsze, a rehabilitacja i ćwiczenia są dla nas priorytetem.
O turnusie , autobusie i wielu innych wspomnieniach napiszę w następnym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz