Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

wtorek, 3 czerwca 2014

Koszmarny tydzień

Tyle się u nas w ostatnim tygodniu działo, że komputer poszedł całkowicie w odstawkę.
Cały poprzedni tydzień , był dla nas fatalny, a wszystko zaczęło się od poniedziałku od godziny 5:00, kiedy to mama z tatą źle dogadali się co do zabrania samochodu, zabrał go do pracy tata, a ja spóźniłam się na ważne spotkanie, i tak potoczył się cały tydzień.
Jacek przechodził bardzo ciężkie dni, były chwile, że bałam się, aby to nie był regres. 
Robił w domu takie "jazdy", że ciężko było go opanować. Z tego też powodu konieczne będą konsultacje psychologiczne, na które wybieramy się w najbliższym czasie.
W związku z takim , a nie innym zachowaniem Jacka, zajęć w tym felernym tygodniu doszło nam tyle, że w domu nie było czasu nawet normalnego obiadu ugotować.
W następne dni, dowiedzieliśmy się, że nasz kolega walczy w szpitalu o życie, i to już było za dużo, jak na trzy dni.
Wiedziałam, że jak się tydzień zaczął , tak pewnie też się skończy, i się nie pomyliłam :-(. Pobyt w szpitalu skończył się tragicznie.
Był czwartek , a ja miałam już serdecznie dosyć, ale został jeszcze piątek , którego szczerze mówiąc już się bałam, i słusznie , gdyż chłopcy wrócili ze szkoły cali zakatarzeni, oczy załzawione , a czoło ciepłe.
Naszpikowałam ich lekarstwami, aby od soboty układało się już w naszym życiu tak jak powinno.
Na szczęście się udało. 
I w sobotę dzieciaki byli już na równych nogach.
Pojechaliśmy na festyn do naszej świetlicy, gdzie panowie szaleli całe cztery godziny.




Dzień dziecka spędziliśmy w Chorzowie, dopisała pogoda i mogliśmy troszkę wymęczyć chłopaków, niestety kolejka po bilety do wesołego miasteczka była ogromna, stanie około 2 godziny, odpuściliśmy, wiedząc, że nie wystoją ani chłopcy, ani rodzice tyle czasu w miejscu.
Przejechaliśmy się kolejką nad parkiem zjedliśmy pyszne lody, nachodziliśmy się za cały tydzień i padnięci wróciliśmy do domu :-)
Wracamy więc pomalutku do formy, choć łatwo nie jest , ale jak mówi stare dobre przysłowie
" co nas nie zabije , to nas wzmocni" i oby tak było w naszym przypadku.








4 komentarze:

  1. Oby następny tydzień był lepszy...My ze względu tłoku w niedziele i turnieju starszego dzisiaj mieliśmy tam jechać ale pogoda jaka jest każdy widzi :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Pękne miejsce. Nie martw się po deszczu zawsze przychodzi słońce. Ciesze się, że chłopaki już zdrowe:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff... Najważniejsze, żeby teraz sinusoida szła w górę. Limit pecha macie na dłuższy czas przecież wyczerpany! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja także byłam w parku z dziećmi w tym dniu, może się gdzieś mijałyśmy :)pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń