Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

czwartek, 16 stycznia 2014

Wszędzie dobrze ale...

ale w domu najlepiej :-), czyli wróciliśmy.

Na turnus pojechaliśmy po tym jak otrzymaliśmy na ten cel małe dofinansowanie, którego oczywiście brakło. 
Bo jak wiadomo taki turnus z prawdziwego zdarzenia, gdzie naszpikowane jest zajęciami specjalnie dopasowanymi do dziecka to koszt około 4600zł, na jednego + opiekun, a w naszym wypadku trzeba to jeszcze pomnożyć razy dwa :-( więc o czym tu mówimy, i tak super że udało nam się pojechać na taki " skromniejszy" turnusik. 
W sumie bardziej chodziło nam o czas spędzony razem, gdyż w całym roku tylko biegamy, pracujemy, ćwiczymy i nie mamy czasu dla siebie.
Pomimo tych  skromnych rehabilitacji, i zabiegów, które otrzymaliśmy, był to jeden z bardziej udanych wyjazdów jakie wspólnie mieliśmy. 
Chłopcy spisali się na medal. Byli totalnie samodzielni. 















Gdy schodziliśmy na śniadanie, obiad, czy kolacje, panowie zawsze starali się zjeść szybciej od nas, aby móc samym ( dorosłym już facetom) wyjść z jadalni wziąć klucz do pokoju i wjechać windą bez rodziców ( co do windy została jak basen całkowicie opanowana przez chłopców) , to powtarzało się po każdym posiłku, my zostawaliśmy na jadalni, a dzieciaki migiem do windy i na górę do pokoju.
Parę lat temu nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to napiszę, ale miałam spokojny wyjazd, bez nerwów, stresów i kłótni, bo wiadomo , że czasem facetów trzeba do pionu ustawić, ale nie zawsze tego chcą, i tak rodzi się chaja.
 Tym razem nie było!  
Pogoda świetna, jak wiosna, widoki jeszcze lepsze, dzieci grzeczne, mąż się słuchał , więc czego chcieć więcej?
Parę lat temu spróbowaliśmy wyjść z chłopcami do restauracji na obiad, niestety skończyło się totalną klęską, i długo, długo poza okienkiem McDonald's od czasu do czasu,  nie zabieraliśmy ich na posiłek na miasto.
Tym razem zaryzykowaliśmy i poszliśmy do super karczmy, chłopcy zamówili sobie sami pizze, coca cole i co było poezją dla moich uszu i oczu , siedzieli i czekali,aż powiemy , że wychodzimy.
W nagrodę panowie a szczególnie Kacper mogli zagrać w bilarda.
Koniec tego chwalenia bo jeszcze przechwale ;-).


Wracamy na nasze obroty, zaczęliśmy już treningi do zawodów pływackich, które już 23.01 w Pszczynie, nie ukrywam że liczymy na pierwsze miejsce Jacy, jak w zeszłym roku. 




Jutro newsy z Ośrodka, czyli opinie chłopców odnośnie pierwszego semestru roku szkolnego. 
Ale myślę że będzie ok, bo te ogromne ich postępy widać na pierwszy rzut oka. :-)

4 komentarze:

  1. no widać , słychać i czuć hi hi, są super.
    A te turnusy to koszty jak z kosmosy, osobiście sprawdziłam teraz dwa i aż głowa boli ile to kasy kosztuje, a wiadomo , że utrzymanie chorego dziecka to już wydatek. Podziwiam.
    Magda K.

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt ja choc na taki skromny chciałabym pojechać z chłopcami, moze kiedyś..ciesze sie ze sie dobrze bawiliście

    OdpowiedzUsuń
  3. brawo, a i windzie widać zainteresowanie żółtym ulubionym guzikiem Magdaleny, wiesz czasami mam wrażenie, że nasze dzieci są samodzielne, tylko w domu w tempie i rutynie w jakiej funkcjonujemy, a tę samodzielność nie ma czasu- idiotyczne, prawda? przecież o tę samodzielność nam chodzi.... życzę aby w tym roku udało się znaleźć tyle środków, aby był taki duży turnus :-)) pozdrawiam i witajcie w domu :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, jak to jest, kiedy człowiek nie może iść do żadnej knajpki z dziećmi. Nasi chłopcy byli zdrowi w porównaniu do Waszych (tylko astma, phi!) ;) ale... starszy był w dzieciństwie chorobliwym niejadkiem.
    Dostawałam rozstroju nerwowego, widząc jak po 20 minutach on... nawet nie żuje, tylko trzyma w buzi pierwszy kęs jedzenia.
    Pierwszy zjedzony (!) posiłek poza domem - jakież to było święto! Musiało i u Was być bardzo miło. Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń