Czas ostatnio nas nie oszczędza. Nie mamy czasu dosłownie na nic po za pracą i rehabilitacją, ale wbrew wszystkiemu , takie życie lubimy najbardziej.
Już wczoraj chciałam napisać post, ale po powrocie z kościoła miałam już nerwy lekko nadszarpnięte.
Opisywałam już sytuację w mojej grupie rodziców :-), ale napiszę jeszcze na blogu, aby ktoś, kto zechce zwracać uwagę innym najpierw mocno się nad tym zastanowił czy to aby dobry pomysł !
U nas wczoraj było tak:
W kościele usiadła obok nas, a konkretnie obok Kacperka starsza pani.
Widać było, że w ogóle nie przyszła się modlić, tylko obserwować innych ludzi ,i pech chciał , że my " inni" byliśmy najbliżej.
Z racji tego ,iż Kacper na całej mszy nie wystoi , jakieś 50% spędza siedząc w ławce, oczywiście ma od nas pełne przyzwolenie.
Po kilku spojrzeniach starszej pani , wiedziałam i czułam już w kościach , że zaraz będzie zadyma, :-), że coś jej nie pasuje , patrzyła na nas i Kacpra jak na jakieś dziwadła, a wyglądamy raczej normalnie :-).
No i się nie pomyliłam :-) po chwili starsza pani zaczęła mi Kacperka podnosić , aby stanął na nogach, szarpiąc go pod pachami, natomiast młodszy z braci w ogóle nie miał ochoty wstać i stawiał opór tej babie.
No myślałam , że krew mnie zaleje , nawet teraz jak o tym pisze to mi ciśnienie rośnie.
Grzecznie złapałam pani rękę, i powiedziałam , " Proszę go nie ruszać!", " po co Pani tu przyszła?, niech się pani modli, i zostawi moje dziecko w spokoju.
Starsza pani odpuściła, i już mojego dziecka nie dotknęła, choć dla pewności posadziłam Kacperka na drugą stronę ławki. Pani do końca mszy bacznie nas obserwowała.
Trafiła w mój czuły punkt, i gdyby to nie był to kościół, to bym ją osobiście przesadziła, do innej ławki :-).
To przykre sytuacje, ale niestety często się zdarzają. Poniżej przedstawię Wam kilka komentarzy pod moim postem, jak również sytuacje innych rodziców, którzy walczą z choroba swojego dziecka.
Nie jest to miłe, więc ludziska PATRZCIE I PILNUJCIE SWOJEGO GNIAZDA!!!
* Monika, brak słów... Moja siostrzenica jako niemowlak miała sporego naczyniaka między brwiami, wiadomo, że ludzie zerkali zaciekawieni, ale raczej dyskretnie, czasem jakieś dziecko coś tam powiedziało w stylu: mamo, a co to??? Ale też były sytuacje typu siostra siedzi z małą na trawie na jakimś festynie, a jakaś kobita obchodzi je z zainteresowaniem i wgapia się w dziecko bez skrępowania jak w jakieś dziwadło...
* Ooooo, skąd ja to znam Szymek ma dużą myszkę na twarzy i na pytanie co to odpowiadałam już jakieś 1000000000000000000000000000000000000000000 razy. Teraz często udaję, że nie słyszę pytania.
* O ja pierniczę Ja pamiętam też "ciekawą i uprzejmą panią", która kiedy jechałam z córką wózkiem inwalidzkim wyprzedziła nas mało nóg nie połamała,by zapytać ze łzami oczach jak moja córka przyjmuje fakt, że być może niewiele jej z życia już zostało Wspaniałe wyczucie chwili kiedy to pytamy o takie sprawy przy dziecku, którego to de facto dotyczy
* Moja córka ma pogłębioną lordozę kręgosłupa, czyli kręgosłup przesunięty mocno w przód plus wydęty przez to brzuszek. Nie zliczę ile razy ktoś mi ją trzaskał po plecach żeby się prostowała albo zwracał jej uwagę, że taka wielka dziewczyna, a matka plecak jej targa.....w ten sposób ludzie przekraczają pewną granicę etyki.
*Też nie cierpię"tykania"dzieci!Ale najśmieszniejsze,że najczęściej zaczepiana jest Lilka.Wystarczy,ze Adam rzuci swoje kamienne spojrzenie spod grzywki,babcie wycofują się w try miga;))Zresztą ja też już rzucam kamiennymi spojrzeniami,nie chce mi się wchodzić w polemikę
* Nienawidzę jak ktoś tyka moje dziecko. Pamiętam jak byłam dzieckiem, mama usadzila mnie w kościele w ławce a sama na chwilkę odeszła do rodziny. Przyszło babsko i zamiast mnie poprosić abym ustaliła bo nawet jej nie widziałam to wsadzila mi łapy pod pachy i bezczelnie wsadzila z ławki. Do tej pory to pamiętam i jakby mi ktoś tknal dziecko to łapki upierniczylabym przy łokciach!
* Monika, ręce opadają...Co to jest w ogóle za ruszanie obcego dziecka (już nieważne, zdrowe czy nie) i to z takiego powodu?? Widać, że niektórzy wynoszą z edukacji religijnej tylko kiedy wstać, usiąść i uklęknąć na mszy
Blog ten poświęcony jest całkowicie moim dwóm synom, którzy mają stwierdzoną wadę genetyczną,mutacje genu FMR1 wynik potwierdza rozpoznanie łamliwego chromosomu X,wiąże się to z całościowym zaburzeniem rozwojowym. Chłopcy muszą być codziennie rehabilitowani, aby choroba nie postępowała. Jacek i Kacper są całym moim życiem. Chciałabym na tym blogu pokazać że miłością można zdziałać cuda, oraz ,że z niepełnosprawnymi dziećmi życie jest piękne, i każdego dnia nas zaskakuje .
Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji
Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia
Przekaż 1% podatku
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek
lub
21324 Petelczyc Kacper
Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Monika trzeba było ją przesadzić, niech ludzie widzą jacy czasem potrafią być głupi!
OdpowiedzUsuńMi też , aż ciśnienie wzrosło, jak to przeczytałam. Mieliśmy w kościele też kiedyś podobną sytuację , moja Ania nie chodzi , a byliśmy bez wózka. Specjalnie poszliśmy na msze dla dzieci i pół godziny wcześniej aby mogła usiąść,starsza pani przyszła o 10:58 i mi dziecko za rękę łapie ,chcąc postawić na nogi. Powinno się o tym więcej mówić, bo to my rodzice potem cierpimy i denerwujemy się najbardziej.
Trzymaj się , jesteśmy z Wami.
Aneta mama Ani
Dlatego właśnie omijam z Wikim kościół wielkim łukiem. Czasem tylko wejdziemy jak jest otwarty i nie ma w nim nikogo. Wiem, że rozniósłby kościół w pył, a społeczność zupełnie nie byłaby w stanie tego pojąć. Byłyby komentarze, jak tak może taki duży chłopiec albo jaka ze mnie matka, że dziecka okiełznać nie potrafię...
OdpowiedzUsuńNiech zostanie tak jak jest.
Wstyd się przyznać, ale ja też nie chodzę, właśnie ze względu na takie sytuację. Tylko czy tak jest dobrze?
OdpowiedzUsuńMama ADHD
To przykre, co Was spotkało. Mam nadzieję, że takie sytuacje będą się Wam zdarzać jak najrzadziej. Często postawa ludzi wynika z niewiedzy i dobrze, że głośno mówimy, iż dziecko "inaczej się zachowujące" nie musi być niegrzeczne. Że są problemy zdrowotne, które warunkują takie czy inne zachowanie, takie czy inne potrzeby.
OdpowiedzUsuńSą też, niestety, ludzie którzy choćby i wiedzieli, nie chcą przyjąć do wiadomości i szukają okazji, żeby skomentować. Przykre to.
Ja kiedyś w Niemczech w kościele trafiłam na starszą panią, która nachalnie wciskała mi śpiewnik do ręki i kazała śpiewać. Dopiero moja babcia musiała jej wytłumaczyć, że ja milczę nie ze złej woli, tylko języka nie znam.
Jej akurat nie posądzałam o złą wolę, ot - nadgorliwość, ale jak kobieta szarpie cudze dziecko, żeby wstało, to po prostu brak słów.
Monika, życie- ja wtedy się uśmiecham, albo mówię Madzia ta pani ma torebkę... :-)
OdpowiedzUsuńna szczęście dziwadła= starsze panie zniknęły z naszego życia. na wsi znają Madzię i w torebkach mają cukierki :-) i jak tu nie mówić,że Magdalena umie sobie podporządkować ludzi :-) miłego dnia i nie przejmuj się Moni, choć krew w żyłach się gotuje .... zastanów się co lubią Chłopaki ;-)
Trudne, ale Kto ja nie Wy dacie sobie z tym radę i do tego przestawicie innych:)
OdpowiedzUsuńViva Patelczycowie.
Miałam podobną sytuację w naszym kościele. Justynka lubi siedzieć w ławce a raczej na klęczniku ławki, faktycznie był czas, że w najcichszej części mszy, ona zaczęła gwizdać. Ten etap mamy już za sobą. Jednak nie tak dawno, z tegoż klęcznika próbowała ją wyszarpać starsza babka, i kazała jej usiąść jak to nazwała " jak człowiek". Wkurzyłam się i zwróciłam uwagę babce, przecież Justynka nikomu nie przeszkadzała, siedziała cicho.
OdpowiedzUsuńtrudne jak nie wiem, co- najtrudniej właśnie w kościele -bo przychodzimy tam po Dobro.
OdpowiedzUsuń