Zadowolony Kacper przed wejściem do pogotowia dentystycznego |
Post piszę na gorąco, więc może być trochę chaotycznie, ale wybaczcie , brak snu , stres robią
swoje ;-).
Gdy wczoraj dowiedziałam się, że leczymy zęby w czwartek ( dziś) , od razu wzięłam Kacpra w obroty, i wyjaśniałam jak będzie wyglądał jego jutrzejszy dzień.
Pokazywałam , gdzie lekarz wbije mu igłę, na jaki fotel będzie musiał usiąść, i oczywiście, że musi być bardzo dzielny bo ma już osiem lat!
Dziś wstałam jakoś po trzeciej :-), i spać dłużej nie mogłam, później obudziłam Kacpra, też bardzo wcześnie na pyszne i duuuuże śniadanko.
Pojedzony, czekał grzecznie na wyjazd do Katowic.
Dojechaliśmy na godzinę 12:00. Młodszy z braci wiedział po co przyjechaliśmy i co będziemy robić. Oczywiście nie odbyło się bez małego
( na szczęście) poślizgu.
W międzyczasie w poczekalni ułożyliśmy nową historię Shreka i królewny z kolorowych klocków.
Sielanka nie mogła trwać wiecznie. Przyszła kolej na nas.
Kacper elegancko usiadł na fotel, powiedział, że ma cztery lata ;-) i odsunął rękaw swetra przygotowując rączkę do wbicia igły :-(
I nagle .....
Krzyk okropny, dwóch lekarzy i tata przytrzymali Niunia i udało się, w sekundzie zasnął, a ja prawie razem z nim ;-)
Cały zabieg trwał około 20 minut, Kacperkowi wyrwano jednego mleczka , i zaleczono wszystkie ząbki, ma teraz perełeczki, a ja jestem przeszczęśliwa.
Ekipa lekarzy okazała się być świetnym zespołem, chwilę porozmawialiśmy i zaczęliśmy wybudzać młodszego z braci.
Słabiutkiego i marudnego wciąż Kacperka zabraliśmy do samochodu, gdzie w drodze powrotnej był straszny płacz ,lament , i ciągłe powtarzanie " to bolało ( wskazując na rękę) dostałem żaszćik" (zastrzyk).
Ogólnie zęby ,buzia, i wszystko co z nią związanie, go nie bolało, najbardziej przeżywał ten zastrzyk, i to tego nie mógł przeboleć.
Do domu na rękach słabego wciąż syna wniosła mama.
Przez godzinę Kacper nie mógł pić, a przez dwie jeść.
Natomiast , gdy tylko wszedł do domu wołał, że chce kanapkę, i tu mama odegrała świetną rolę aktorską, i przez ponad godzinę ściemniała, że gotuje mu pyszny obiadek.
Rozżalony Kacper spacerował po kuchni, pokazując na rękę , w której miał wenflon , powtarzając " to bolało".
Dzięki Bogu wszystko poszło, tak jak pójść powinno. Teraz damy synowi chwilę odpocząć i zasuwamy do ortodonty, po aparacik...
Wiedziałam, że będzie dobrze, a mina Kacperka na ostatnim zdjęciu jest boska.
OdpowiedzUsuńMarzena
Dzielny chłopak :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKinga ;)
na szczęście jest już po.
OdpowiedzUsuńpamiętam, jak sama musiałam mieć zawsze do badań zakładany wenflon, gdy byłam malutka... brrr... aż dzisiaj oblał mnie zimny pot, jak o tym pomyślałam... ale tak, najgorsza jest ta świadomość, że to będzie nieuniknione.
Pozdrawiam serdecznie,
Maryśka
Już po, już nie boli :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest taka możliwość, żeby uśpić małego pacjenta.
OdpowiedzUsuńświetnie, bo inna opcja w naszym wypadku nie wchodzi w grę. Pozdrawiam
UsuńDzielny pacjent :)
OdpowiedzUsuńDzielny Chłopak,szkoda tylko, że musisz Maluchy usypiać :-((
OdpowiedzUsuńNo niestety...:-( , ale nie mamy innego wyjścia.
UsuńLepsze to niż nic :-)
Wiesz co? I bardzo dobrze, że tak "z zaskoczenia" Was wzięli! Pomyśl tylko, ile nerwów by kosztowało jeszcze tygodniowe oczekiwanie! A tak - ciach! i z głowy! Pozdrawiam najserdeczniej chłopaków i rodziców! ;)
OdpowiedzUsuńMy też tam do dentysty jeździmy,także w narkozie. Dobrze, że już po wszystkim. Dzielny pacjent!!!
OdpowiedzUsuń