W domu zrobiło się nerwowo, zresztą od tygodnia (mimo wietrzenia), wisi coś w powietrzu.
Chłopcy ,ze wszystkim są na nie, ja jestem chyba przemęczona, nerwy, nerwy, i jeszcze raz nerwy.
Przecież tego sami Aniołowie by nie wytrzymali :-).
Dziś wstałam już o 4:00, i pierwsza myśl, .... kurcze, za tydzień mamy zabieg u dentysty!!!!
I jeszcze bardziej zdenerwowana i zestresowana potrzebowałam się wyżyć.
Ubrałam dres, adidasy i poszłam pobiegać :-).
Po powrocie , moje samopoczucie było już znacznie lepsze, postanowiłam, że zadzwonię do szpitala.
Chwila rozmowy, i moje ponowne zapytanie
"czy nie można przesunąć dentysty, na godziny poranne"?.
Dowiedziałam się , że niestety jest to niemożliwe.
Po przedstawieniu lekarce swoich obaw dotyczących tak późnej godziny leczenia i oczekaiwania dziecka na czczo, poinformowała mnie, żeby wstać właśnie po 4:00, i zjeść dobre śniadanie, tak aby przez najbliższe sześć godzin, Kacper nie włożył już niczego do ust.
Uff, to jest już jakaś optymistyczna wiadomość dla matki. Zrobię mu takie śniadanko, że przez następne sześć, bądź siedem , godzin o jedzeniu nie pomyśli ( mam nadzieję) .
Mama potrzebuje chyba dużej dawki melisy, bo do przyszłego tygodnia, to chyba zwariuję, a Kacper, jak to na młodszego z braci przystało, pełny luz. Codziennie mu mówię, nastawiam, i opowiadam o leczeniu zębów w Katowicach, przyjmuje to bardzo spokojnie, choć nie za bardzo chce się tak pojawić, ale w tym go rozumie, bo kto lubi łazić po szpitalach, a tym bardziej po stomatologach :-)
Myśl o szpitalu, nie dawała mi spokoju, z tego wszystkiego rozbolał mnie brzuch, nie wiem, czy to babska intuicja, ale coś mnie niepokoiło.
Nie minęło kilka godzin , jak zadzwonił telefon.
"Dzień dobry , jeśli są Państwo zainteresowani leczeniem zębów Kacperka w dniu jutrzejszym to zapraszamy na 12:30"
Można powiedzieć wywołałam wilka z lasu!
Godzina , żeby było lepiej o pół godziny późniejsza, ale już trudno, przeżyjemy i jedziemy jutro, bo tydzień czekania w stresie mógłby mnie wykończyć.
Więc trzymajcie kciuki, aby wszystko poszło bez zbędnych niespodzianek.
Blog ten poświęcony jest całkowicie moim dwóm synom, którzy mają stwierdzoną wadę genetyczną,mutacje genu FMR1 wynik potwierdza rozpoznanie łamliwego chromosomu X,wiąże się to z całościowym zaburzeniem rozwojowym. Chłopcy muszą być codziennie rehabilitowani, aby choroba nie postępowała. Jacek i Kacper są całym moim życiem. Chciałabym na tym blogu pokazać że miłością można zdziałać cuda, oraz ,że z niepełnosprawnymi dziećmi życie jest piękne, i każdego dnia nas zaskakuje .
Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji
Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia
Przekaż 1% podatku
W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904
W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek
lub
21324 Petelczyc Kacper
Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No to trzymamy kciuki! :) Powodzenia ;)
OdpowiedzUsuńRównież trzymam kciuki i mam nadzieje, że sprawa już się rozwiązała dobrze.
UsuńJesteśmy z Wami...
OdpowiedzUsuńTyszanie jesteśmy z Wami.
Marzena
Kciuki zaciśnięte, powodzenia!!!
OdpowiedzUsuńMatka, to jest jednak matka.
OdpowiedzUsuńCzuje z daleka że coś się święci. Trzymamy kciuki.
Mama z dzećmi ADHD
Coś w tym jest :-) Ja od rana czułam " w kościach" że coś będzie się dziś działo. :-)
UsuńBędzie dobrze. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki :) i zazdroszczę intuicji.
OdpowiedzUsuńDo mnie zwykle dzwonią, żeby odwołać/przełożyć na dużo późniejszy termin :/
Kciuki mocno zaciśnięte! Trzymajcie się!
OdpowiedzUsuńPowodzenia ..
OdpowiedzUsuńDacie rade!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze
Nie ma co się martwić, dacie radę :)
OdpowiedzUsuń