Rehabilitacje zaczęliśmy o 9:00, były ćwiczenia, hydromasaże, masaże łydek, stóp, laser i inne, dosyć sporo tego było, ale wyrobiliśmy się do 13:00.
Szybki obiad i na miasto!!!
Zaczęliśmy od wjazdu wyciągiem na Czantorię.
Chłopcy chcieli wjeżdżać sami :-) ( dobry żart)
Musieliśmy choć trochę pokazać im jacy są dorośli , ( w szczególności Jacenty) ,że mógł wjechał bez panikary matki ;-)
Ogólnie śniegu brak, i tym samym jest bardzo mało turystów, co zdecydowanie nam sprzyja.
Nikt na nas nie patrzy, nie szepcze za plecami, mamy święty spokój ( oczywiście prócz wizyty na basenie
;-), choć źle nie ma, dajemy radę.
Na szczecie góry udało nam się znaleźć troszkę czegoś białego podobnego do śniegu ;-)
A było tego aż tyle co widać na zdjęciu.
Zrobiliśmy kilka fajnych fotek i zjechaliśmy na dół.
Ale to nie koniec atrakcji.
Wsiedliśmy do auta i" rura" naszą czarną strzałą, do parku linowego, który również był na szczycie. Dojeżdżamy i ....z powodu braku turystów zamknięte, :-), nie napiszę co pomyślałam ;-)
ale na szczęście z naszymi chłopcami trzeba mieć zawsze plan b, więc troszkę zjechaliśmy z drogi i biegiem na tor saneczkowy.
Wymęczeni rodzice, marzyli już tylko o chwili spokoju, ale nie było takiej opcji. Po wejściu do pokoju chłopcy przebrali się ekspresowo w kąpielówki i ekspresem pobiegliśmy na basen :-)
takich wspaniałych synków, to tylko pozazdrościć. Ile w nich energii i siły na to wszystko :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że chłopcy się nie nudzą, a i rodzice chyba mają rozrywkę patrząc na to wszystko?
pozdrawiam serdecznie,
Widać po zdjęciach że chłopcy są bardzo szczęśliwi, i tak trzymajcie . Fajna z Was rodzinka.
OdpowiedzUsuńdużo się działo u Was!
OdpowiedzUsuń