czwartek, 11 września 2014

Bolące uszy .

Szalony tydzień prawie za nami, jeszcze tylko  przetrwać piątek i....
I w sobotę imprezka. Mój mały przystojniak ma urodzinki i to już 9!, ale o tym później bo wydaje mi się że do soboty jeszcze cała wieczność :-)
Dzisiaj króciutko streszczę ostatnie dni terapii Tomatisa ( jak obiecałam )
Na wczorajszych zajęciach chłopcy narzekali, że bolą ich uszy. Matka oczywiście zainterweniowała , bo dzień wcześniej też o tym mówili, ale dziś już można powiedzieć bardzo narzekali. 
Okazuje się, że  te słuchawki są dosyć mocno obciskające, żeby inne dźwięki z zewnątrz za bardzo im nie przeszkadzały, więc temat wyjaśniony, a przetrwać muszą jeszcze dwa tygodnie.

W środę dostali dużą dawkę dźwięków bardzo niskich, chodziło w tym o to, aby lepiej czuli swoje ciało hmm. Pani poprosiła o informację, jak chłopcy będą się zachowywali w domu, po wczorajszej terapii  mogli być bardziej ospali ,lub odwrotnie bardzo pobudzeni.
Od razu wiedziałam, że na to pierwsze nie mogę liczyć, i się nie pomyliłam, o spaniu, czy zmęczeniu w ich przypadku nie było mowy. Zachowywali się tak jak zawsze, normalnie.

Teraz krótko o dzisiejszych zajęciach. 
Dzisiaj dostali mocną dawkę dźwięków poniżej 2000hz. 
są to dźwięki bardzo wyciszające i uspokajające, i tak też reagowali moi chłopcy.
Terapeutka zaopatrzyła ich  w fotele do leżakowania, bo byli bardzo senni, i wyciszeni .
 W domu natomiast Jacek był nieznośny, potrafił na maksa wyprowadzić mnie z równowagi , a łatwe to nie jest ;-)


Wiedział, że jestem na niego coraz bardziej wkurzona, ale nie poddawał się  ,drążył temat, i szukał na mnie sposobu .
 Aż w końcu mu się udało i matka wybuchła, nie wiem co mu się stało, ale ewidentnie chciał się na mnie wyładować.
Chciałam wyjaśnić , wytłumaczyć, ale nic nie działało, jak grochem o ścianę.
Nie ma nic gorszego dla matki która nie może dogadać się z własnym dzieckiem, jak dziecko nie potrafi opowiedzieć o tym co Go dręczy , straszne to uczucie .
Po tym jak się wyładował, i mnie przy okazji rozładował, wrócił  i kazał mi siebie przepraszać, ale już nie odezwałam się do niego ani słowem. Przez dziesięć minut wołał mnie bez przerwy,  bez żadnej reakcji z mojej strony, gdy zobaczył, że nic nie zdziała , sam podszedł i przeprosił ( z zaciśniętymi zębami ) , czyli pełen sukces. 
Wytłumaczyłam kilka kwestii, przypomniałam zasady jakie panują w naszym domu i na szczęście wieczór był już spokojniejszy.
Ogólnie z terapii wszyscy są bardzo zadowoleni, ale o dzisiejszym zachowaniu będę musiała poinformować terapeutkę, i zobaczymy co z tym dalej zrobić.



4 komentarze:

  1. Dobrze, że są efekty... A co do tego zachowania to ja mam wrażenie, że to taki okres, bo Dasiek też ma takie napady...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze sobie radzisz. Normalka, każdy rodzic traci czasem cierpliwość:)) Ja tak ze 30 razy dziennie:))

    OdpowiedzUsuń
  3. no najwazniejsze ze jestes zadowolona i ze sa efekty

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomatis to naprawdę jedna z lepszych terapii. A takie "przeciąganie liny" zdarza się i u nas, matczyne wybuchy, bo "nerw" nie wytrzymał też...Zwłaszcza, że matka temperamentna jest!

    OdpowiedzUsuń