środa, 14 maja 2014

Podejście drugie

Dziś po raz drugi z wychowawcami  ośrodka do którego uczęszczają chłopcy wybraliśmy się do Częstochowy. 
Ostatnim razem jak jechaliśmy lało jak z cebra , więc ze względu na dzieci, które nie mogą się przeziębić, bo zagraża to ich życiu, zmuszeni byliśmy zawrócić, i tak też wtedy nie dojechaliśmy.
Dziś miało być inaczej, a przynajmniej tak się zapowiadało :-)
Pobudka o 5:30 , i co ..... za oknami deszcz :-( 
O nie - pomyślałam, jak już musiałam wstać tak wcześnie i budzić chłopców to tym razem musi się udać. 
Pojechaliśmy , autokar podstawiony, kto chce jechać jedzie, kto nie chce zawraca do domu.
My oczywiście jedziemy.
Reszta posta będzie opisowo-zdjęciowa ;-)
Opowiada Kacper.
Trzeba było nadrobić spanie
w autokarze.
Mama zwlekła mnie z łóżka o 5:45, a ja bardzo nie
lubię wstawać tak wcześnie .
 
                       

                 Dojechaliśmy przed 9:00, ksiądz czekał już nas z niecierpliwością.
                Punktualnie odbyła się Msza Święta za dzieci komunijne,
                bierzmowaną młodzież, naszych rodziców i wychowawców,
                        z pięknym kazaniem.


 
Na Mszy wszyscy byli super grzeczni, a nagrodą
dla nas była pogoda, która poprawiła się
jakby specjalnie dla nas.
Mieliśmy czas na małe zwiedzanie.
Ja postanowiłem się zrelaksować ;-)
Ekipa Orew, z Jackiem na czele postanowili
zrobić sobie kilka fotek, tak na pamiątkę.

Pozowania nie było końca  :-)
Wszyscy chcieli mieć zdjęcie z Jackiem.
O co chodzi? 
Dzisiaj , co rzadko się zdarza, Jacek dał zrobić sobie kilka zdjęć.
To jakiś cud, ponieważ ostatnimi czasy ma tylko takie
na których widać jego plecy .

W Jacka pokoju brakowało już tylko tego obrazu. Z niecierpliwością
czekał tylko, aż pójdziemy go kupić.
Szedł z nim tak przez całą Jasną Górę. 

Chwilę później znów popsuła się pogoda i musieliśmy
uciekać do autokaru.
 

Jacek powinien zostać organizatorem takich wycieczek.
Otworzył bagażnik autokaru, i pomagał rodzicom
z wózkami zapakować sprzęt, a dzieci bezpiecznie
wprowadzał na pokład.
Wszyscy się nim zachwycali


Ja , z mamą już w ciepłym autokarze, grzecznie sobie siedzimy, a Jacek
ogarnia sam sytuację związaną z zasłabnięciem
jego koleżanki. My w ogóle nie byliśmy mu potrzebni.

Ze wszystkim radził sobie sam

Po ciepłej zupce, małym wariactwie, czas na powrót do domu.
Chyba jesteśmy już trochę zmęczeni, tym bardziej'
że znowu leje 

Jacek padł jako pierwszy.
Miał dziś dużo roboty, ale spisał się na medal.

Po chwili zasnąłem i ja.
Nie wiem jak to się stało, ale spałem prawie całą drogę .

Na koniec jeszcze mama dostała siarczystego  buziaka, bo
wyprawa była świetna, a bez niej nie moglibyśmy
pojechać





4 komentarze:

  1. Świetne zdjęcia, dobrze, że wyprawa się wam udała i tam nie padało :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham Jasną Górę, tyle razy tam byłam, a to wciąż za mało:). Cieszę się, że podróż się udała, chłopcy zadowoleni, a to najważniejsze:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Super mamę maja Ci wspaniali chłopcy:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne odwzajemnienie miłosci Tych Szkrabow mowi za siebie ,Monis!...Mozesz byc dumna z synow. Pieknie ich wychowujesz, opiekunczy,szczerzy, umia sie dzielic tym co maja . Swoja miloscia rozswietlaja najbardziej pochmurne dni. Wspaniale ..buziaczki i gorace pozdrowionka... M B.

    OdpowiedzUsuń