Wróciliśmy....
Wszyscy już w domu, na szczęście cali i zdrowi.
Chłopcy pełni wrażeń.
Nawet trochę rodzicom poopowiadali.
Między innymi, że był basen, dużo chodzili, i opowieści jak radzili sobie z kupą ;-)
Mama wie wszystko .
Po rozmowie z wychowawcami ,chodziłam dziś trzy centymetry nad ziemią.
Okazało się ,że moje chore dzieci były najlepszymi kolonistami , i że nie jedno zdrowe dziecko mogłoby się wiele nauczyć od Jacka i Kacpra. Muszę przyznać , że długo czekałam na tak miłe słowa , które po długim czasie nadeszły....
Tak bardzo bałam się póścić Kacperka na kolonie, a tu okazuję się że on jest już tak duży, że spokojnie sobie radzi ( oczywiście z wycieraniem tyłeczka wciąż jest problem ) , ale jest ok.
Zdjęcia dzieciaków z koloni można zobaczyć Tutaj.
Przez całe dwa tygodnie, chłopcy zadzwonili tylko raz, pytając dlaczego nie dzwonili częściej.
Stwierdzili, że nie było zasięgu , i nie mieli czasu.
Kacper zabrał ze sobą swojego ulubionego Misia, dostał go od wujka , na roczek, i od tamtego czasu jest on członkiem naszej rodziny.
Mis, był z nami wszędzie, nie było mowy o wyjściu na spacer, do kościoła, czy pojechaniu na wycieczkę bez ulubionej maskotki Kacperka.
Jest on tak brzydki, że aż ładny :-) Miś to nic nadzwyczajnego , można powiedzieć maskotka brzydal ;-)
niebieski z Unii Europejskiej, ale dla Kacperka jest to ukochana zabawka.
Patrząc na zdjęcia widać , że Pluszak przeżył duużo na tych koloniach.
Ale ważne , że młodszy z braci czuł się z nim bezpieczniej.
Tak bardzo im się podobało, że nie ma mowy o powrocie do Ośrodka ! Chcą chodzić tylko na świetlicę!
Strach się bać co będzie się działo bez rehabilitacji przez dwa miesiące, bo to nie było w planie.
Chłopców czeka jeszcze wycieczka nad morze. Zobaczymy czy się uda, jeśli tak to w sierpniu znów będziemy mieli tydzień
luzu ;-).
Jeśli chodzi o starszyznę, wrócili bardziej zmęczeni , niż jak wyjeżdżali ha ha.
Teraz potrzebujemy jeszcze tygodnia urlopu na odpoczynek.
A co działo się na Mazurach nie będę pisała , bo to blog o moich dzieciach ;-).
Największe przeżycie tego lata, to zdecydowanie lot balonem, polecamy wszystkim , tylko uwaga przy lądowaniu, bo naprawdę można się wystraszyć. ;-)
Zuch chłopaki! Matki zawsze martwią się na zapas :-( U nas w czwartek pierwsze spotkanie w przedszkolu- już mam ciarki!
OdpowiedzUsuńBlogujesz i lubisz to robić? Wykorzystaj to i weź udział w konkursie dla blogujących rodziców:
OdpowiedzUsuńhttp://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html
NAGRODA: Konik na biegunach! : )
Monia no poopowiadaj troszkę o wakacjach rodziców :-)
OdpowiedzUsuńznając Was musiało być super!
Magda
Oj Monia poprostu mamusie tak maja że o swoich mężczyzn sie zawsze martwia podwójnie PS. fajnie się czyta Wasze życiowe opowieści:):)
OdpowiedzUsuńAle super, aż się gęba śmieje :D
OdpowiedzUsuń