Jest w swoim żywiole i niech tak zostanie.
Przed wyjazdem zrobił sobie jeszcze miksturę , oczywiście samodzielnie, na to by mieć dużo siły na podróż.
Udało mi się nagrać Jacka przygotowującego banany z serkami waniliowymi.
Także niech moc będzie z Tobą syneczku :-)
Jacka nie ma i do niedzieli raczej nie będę miała wieści od niego .
Ale my nie planujemy się nudzić.
Wczoraj po katechezie , okazało się że zwolniły się miejsca na pielgrzymkę dzieci Komunijnych do Łagiewnik, tydzień temu nie udało nam się zapisać, ale wczoraj czekały na nas ostatnie dwa miejsca :-)
Mama z Kacperkiem wyruszają huuuraaaa...
Cały entuzjazm mnie opuścił, gdy wstaliśmy dziś rano.
Pogoda... gorzej być nie mogło, lało , wichura, i bardzo zimno.
Ale coż my nie poddajemy się tak łatwo, ubraliśmy po dwa swetry, kurtki, peleryny do plecaka i wyruszyliśmy.
Gdy dojechaliśmy do Krakowa , kompletnie nie chciało nam się wysiadać z autokaru, Kacperek był tak zmarznięty, że chciał od razu wracać do domu. Na szczęście nie padał deszcz.
Wzięłam szkraba na ręce, wtuliłam w siebie i ogrzewaliśmy się nawzajem .
Po chwili pogoda się nagle poprawiła, zaczęło być dużo przyjemniej .
Na auli przywitała nas siostra , z przepięknymi opowiadaniami , a przy okazji sprawdzała ile o siostrze Faustynie wiedzą dzieci.
Kacper już na początku dawał mi troszkę popalić, ale to miejsce sprawiało że miałam do niego Anielską cierpliwość. Po opowiadaniu siostry mogliśmy wyruszyć zwiedzać , ale nie my... , bo Kacper jest głodny , chce frytki i herbatkę.
A wiadomo głodny facet, może wyprowadzić najbardziej cierpliwego z równowagi :-).
Zjadł , napił się i ruszyliśmy sami.
Wszystko było super , dopóki Kacper nie usłyszał , że idziemy na mszę do Kościoła.
Zaczął być bardzo pobudzony, machał rękami, że nie idzie i koniec.
Mam na szczęście na takie zachowania swoje sposoby.
Weszliśmy elegancko na króciutką mszę. Kolory na twarzy zaczęły mu wracać , gdy był czas na Komunię Świętą, zrobił się w sekundzie jak Aniołek ;-)
Po mszy mieliśmy dwie godziny dla siebie , ale już w pierwszej księgarni Kacper zobaczył gry z dinozaurami i koniec on bardzo je chce , i prosi żeby mu kupić.
Cena 139 zł. Poprosiłam Panią w sklepie żeby mu wytłumaczyła , że nie sprzedaje tej gry,że jest zepsuta itd.. bo inaczej nie pójdziemy dalej.
Na szczęście posłuchała mnie i zrobiła tak jak ją poprosiłam, więc udało się ruszyć dalej.
Przez chwilę było super, chodziłam z moim syneczkiem " trzy centymetry nad ziemią" taki był grzeczny , że dumna mama weszła z nim w każdy kąt Łagiewnik.
Zaczęło mu się podobać, zadawał pytania typu " nie żyje?" pokazując na krzyż, potem pytał o drogę krzyżową , o co chodzi, a ja z radością mu tłumaczyłam.
Niunio podchodził do pomników i dokładnie przyglądał się , odnajdując każdy, nawet najmniejszy szczegół.
No po prostu nie moje dziecko.
Fantastycznie jest , gdy Kacper zadaje pytania,
i gdy w pełnym skupieniu czeka , aż mu na nie odpowiem i wszystko dokładnie wyjaśnię.
Czułam się z nim tam pięknie.
:-*
Spacerowaliśmy, opowiadaliśmy, śmialiśmy się i biegaliśmy.
Cały czar prysł, gdy okazało się że idziemy o 15.00 do Kościoła, na Koronkę....
W Kacpra jakby coś wstąpiło :-)
Położył się na ziemi i koniec nie idzie....
Ja po raz kolejny cierpliwie czekałam , aż mu przejdzie.
Chwilę potem doszła do nas reszta pielgrzymów , z kolegami Kacperka, a ten odżył w sekundzie :-)
W Kościele położył się pod ławkami i tak przesiedział , a raczej przeleżał pół godziny, ja nie zwracałam na niego w ogóle uwagi.
Nie chciałam się już denerwować.
Widząc brak mojego zainteresowania nim , i brak zwracania mu uwagi, leżał , ale przynajmniej był cicho i nikomu nie przeszkadzał.
Droga powrotna to poezja dla moich uszu...
Niunio zasnął w Krakowie a obudził się przed Tychami, także cisza , spokój i regeneracja sił :-)
Poniżej jeszcze kilka fotek z tego pięknego miejsca.
Relacja na gorąco zdana :-)
Teraz relaks.
Pozdrawiamy :-)
Już Wam zazdrościmy.......i pozdrawiamy Pielgrzymów......
OdpowiedzUsuńBrawo Kochani
OdpowiedzUsuńWow. nie byłem w Łagiewnikach. Może nadrobimy te zaległości.
OdpowiedzUsuńDobrego jutrzejszego Świętowania.
Drogi mężu zapewniam Cię, że tam jeszcze będziemy. Jak Szymon trochę podrośnie to planuję zwiedzanie całego Krakowa. W roli przewodnika - mama. ;)
UsuńMoi drodzy parafianie....
UsuńKoniecznie musicie pojechać przepiękne miejsce,
:-)
Hmmm lubię to miejsce. Jest piękne!
OdpowiedzUsuńale tam pięknie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁagiewniki są wspaniałe
OdpowiedzUsuńMy też wybierzmy się do Łagiewniki jak już będzie dobrze.
Pozdrawiamy chłopaków od chłopaków :)
OdpowiedzUsuń