Idzie wiosna !!! huuuuraaaaa !!!!
Koniec smutków, dołujących dni.
Czas zacząć budzić się do życia !
Na wielu blogach czytam ostatnio że dzieci są chore-przeziębione,a mamy zdołowane- no bo ileż można ?
i wcale mnie to nie dziwi.
Na szczęście ta zima dla nas była w miarę łagodna, chłopcy prawie nie chorowali, to wszystko przez dobre hartowanie ich w zimne dni.
Zapomniałam wspomnieć że nasz tata jest morsem.... ;-)
Kiedy wyrusza na morsowanie dzieciaki często mu towarzyszą, są tam około godziny, wracają do domu z soplami w nosie, ale zdrowi!
Ale zima się skończyła, więc o zimie nie piszemy, a o morsowaniu dodam coś innym razem, a dziś tylko fotka :-)
Mam nadzieję że z tym koniec, i z niecierpliwością czekamy aż słoneczko naładuje nam akumulatory ;-) i wszyscy wrócimy do formy.
U nas po staremu Kacper wczorajszej nocy zasnął z psem na podłodze.
Potrzebna była interwencja taty, aby w nocy przenieść niunia do łóżka :-)
Dziś nasza ekipa jak zwykle bardzo intensywnie spędziła dzień.
Rehabilitacje, masaże, spacer .............
Przeczytałam ostatnio jak ciężko niektórym rodzicom pogodzić się z chorobą ich dziecka, ja nauczyłam się z tym żyć, i muszę powiedzieć że to dla mnie normalka. Czasem wkurzam się okropnie jak Jacek zacznie zachowywać się jak dziecko z innej planety, ale staram się szybko sprowadzić go na ziemię, tłumaczę , rozmawiam, objaśnia, a czasem krzyknę.
Wiem że nie będę miała w domu geniusza, ucznia który przyniesie świadectwo z czerwonym paskiem.
Wiem też po 12 latach życia z Jackiem i 8 z Kacprem , że to dzieci wyjątkowe - jedyne i niepowtarzalne, można powiedzieć , że nie do podrobienia.
Może nie potrafią dobrze zachować się w niektórych miejscach, nie przeczytają na dzień dzisiejszy książki ( ale wierzę że to nastąpi ), nie nauczą się wiersza na pamięć....., ale co z tego !
Kocham ich takimi jakimi są.
Moje dzieci to jednorazowe wydania ;-) i drugich takich nie znajdziecie ! Tego jestem pewna .
Dzisiaj z super tatą chłopców, na boisku szkolnym, kiedy to dzieciaki biegały z psem wspominaliśmy Jacka jak był mały, i jak bardzo dał nam popalić, a my z braku wiedzy słuchaliśmy innych , którzy wytykali nam złe wychowywanie syna.
Na szczęście w tamtym momencie udało nam się razem przez to przejść, choć nie było łatwo , bo ciągle się mijaliśmy, i próbowaliśmy zwalać winę na siebie tzn. tata na mnie , ja na tatę.
Nie jedno małżeństwo by tego nie przetrwało , na szczęście nam się udało, jesteśmy przez to dużo silniejsi.
Wierzę że dzięki rehabilitacją, cierpliwości i ogromnej miłości moje dzieci zrobią jeszcze na tym świecie coś wyjątkowego .
Na zajęciach z Weronika Sherborne
OREW Tychy
brrrrrr ale mi sie zimno zrobilo, podziwiam
OdpowiedzUsuńoj podziwiam męża
OdpowiedzUsuńA dzidciaki są wyjątkowe i cudne nawet zaryzykuje tezę, że innych już mieć ich byś nie chciała
To najcudowniejsze wnuki i bardzo je kocham!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń