Nie wiem, jak to wszystko opiszę, gdyż wciąż jeszcze cała się trzęsę, tak mnie Jacek wyprowadził z równowagi. Ale może zacznę od początku, policzę jeszcze do dziesięciu i ....
Piękny słoneczny dzień, krokietami pachnie nasz dom, to nic , że kupne, ale za to pyszne.
Spokojna mama udziela się w kuchni, o godzinie 14:00 wraca tata, w równie dobrym nastroju, choć trochę jakby nie wyspany, bo o 4:30 wstawać nie jest łatwo :-)
Cisza , spokój, słychać tylko jak smaży się nam obiad. Streszczamy sobie wzajemnie dzień, i nagle, trzask, prask, i do domu wpadają bracia.
Z rozwalonym zeszytem drzwi otwiera Kacper, pokazuje rodzicom co dziś napisała nam pani Gosia.
Chwila drzemki dla taty, i jedziemy załatwić paszport Jackowi, data ważności wkrótce się kończy, a szykują się dwa wyjazdy do Medjugorie.
Już na wejściu człowiek dostaje nerwicy, widząc stojących 40 osób przed nami, ale nic są sklepy, pochodzimy , pozwiedzamy , jakoś damy radę.
Zanim rzuciłam hasło chodźmy pozwiedzać, chłopcy jechali już windą na drugie piętro, a że winda przeźroczysta rodzice mogli spokojnie ich obserwować. Wjechali kilka razy, i też kolejka do okienka trochę się zmniejszyła.
Kiedy w końcu udało nam się dostać, swoje odstaliśmy zaprosiła nas Pani zajmująca się w/w sprawami. My jak zwykle w 100% przygotowani do załatwienia sprawy nie przewidzieliśmy tylko jednej rzeczy, a mianowicie okazuje się, że Jacek ma złożyć na paszporcie swój podpis!
Nie byłoby w tym nic strasznego, gdybym mogła na to Jacka wcześniej przygotować, a tak totalna klapa. Wiemy wszyscy, że potrafi napisać swoje imię i nazwisko, ale tam się uparł, że tego nie zrobi i koniec.
Mnie szlak jasny trafił, nerwy przy tej babce, Jaca zaczyna ryczeć, i złośliwie odwraca głowę w drugą stronę.
Nie i koniec, za nic nie chce się podpisać. Kolejka do okienka chyba bardziej się przez nas wydłużyła, cała rodzinka już nerwowa, a ja myślałam, że chyba go trzepne :-) no tak jak on potrafi człowieka wyprowadzić z równowagi to chyba nikt nie potrafi.
Musiałam się wygadać, bo trochę mi wstyd, że tak łatwo dałam się ponieść emocjom.
Na szczęście podpis złożony, choć to bardziej bazgroły, ale udało się i sprawa zamknięta.
Mam nauczkę, że z młodszym trzeba będzie załatwić to trochę inaczej.