niedziela, 25 stycznia 2015

Dzień z życia

Sobota.  To jeden z dwóch dni w których rodzice mogą dłużej pospać.
Więc, jeśli ktoś w domu ma zamiar wstać o 7:00  musi być cichutko żeby nikogo nie obudzić, i oczywiście zrobić śniadanie.
Tym razem trafiło na Jacka.
Wstał pierwszy i przygotował kiełbaski.
Zuch chłopak :-)

Po śniadaniu, jak co tydzień wyruszyliśmy na szybkie zakupy.
W tygodniu mało na to mamy czasu, więc jest to nasz sobotni rytuał.
Zakupy robię zawsze z Jackiem, pozostali domownicy nie lubią z nami jeździć .

Na zakupach standardowo kupiliśmy nowe puzzle sztuk dwie 
:-). Ostatnio ciężko nam jest znaleźć takie, których jeszcze nie mamy. W trzecim sklepie jednak trafiliśmy na nowości.
Po powrocie do domu, Jacek z bratem zabrali się za układnie nowych puzzli. Są w tym naprawdę świetni. Nie zdążyłam dobrze wypakować zakupów, a nowe nabytki dzieci były już ułożone.

Po wypakowaniu rzeczy, ułożeniu puzzli, zabraliśmy się za obiad, i tutaj Kacper wyręczał mamę, mieszał kosztował i świetnie doprawiał. Tak bardzo chciał mi pomagać, że nie mogłam mu odmówić.

Po obiedzie, nie ma mowy na odpoczynek.
Jest tylko chwila na uprzątnięcie talerzy, i na dwór.
Ciepło się ubrali, więc pojechaliśmy na dłuższy spacer. 
Bardzo chciałam ich zmęczyć, aby po powrocie do domu " padli ".
Niestety tak nie było :-)
Chłopcy się w ogóle nie męczą.
Ja nie wiem jak Oni to robią, ale sił mają za dziesięciu.
:-)


Za spokojnie jednak nie mogło być. Młodszy z braci postanowił troszkę się wspinać.
Wszedł więc po drabinkach na szczyt placu zabaw. Nie byłoby w tym nic dziwnego i stresującego, gdyby nie to, że nie potrafił z niego zejść.
Drabinki były bardzo śliskie, a jak wiadomo koordynacja ruchowa chłopców do najlepszych nie należy.
Po kilku próbach, szczęśliwie udało się sprowadzić Kacpra na ziemię.


Na następnych zabawach nie ryzykował już tak bardzo.
Prosił brata, aby mu pomagał.


Po kilku wywrotkach , postanowiliśmy odpocząć i przejść nakarmić kaczki.
Tutaj też za spokojnie nie było.
O mały włos, a tym razem Jacek wpadłby do wody, na szczęście udało się Go złapać w ostatniej chwili.
Byłoby morsowanie w kurtce. ;-)



Pełna wrażeń mama, miała już dość. Postanowiłam zapakować chłopaków do auta, i pojechaliśmy zagrzać się do babci. Po szybkiej kawie i herbatce dla chłopaków poszliśmy do kina.
Jacek zdobył gdzieś... (nie wiem gdzie ) kupony na tańsze wejściówki, więc przy okazji skorzystaliśmy. 
Tam mama miała chwilkę żeby odpocząć.:-)
Myśląc, że chłopcy mają już dosyć wrażeń na dzisiaj, wróciliśmy do domu.
Okazało się jednak, że jestem w błędzie.
Wpadli do domu, ubrali kąpielówki, i poszliśmy na basen. 

 Po dniu pełnym wrażeń padli....ale dopiero o 23:00 :-) 


4 komentarze:

  1. O rany! W życiu nie dałabym rady w takim maratonie uczestniczyć ;)
    Chłopaki naprawdę mają napęd :)
    Pozdrawiamy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. z puzzlami to i u nas podobnie- ale po ułożeniu hmm są świadomie uszkadzane, aby nie układać znowu tych samych ;-), basen dalej w grafiku ;-)
    pozdrawiam z bezśnieżnego domku pod lasem ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oto dzień Prawdziwych Facetów! Nie zmarnują ani minuty, brawo!

    OdpowiedzUsuń