Nawet nie wiem jak zacząć pisać ten post, jeszcze chyba mnie trzyma po wczorajszym bierzmowaniu, i przedwczorajszej próbie, a łatwo nie było :-)
Na próbie wcale nie było tak kolorowo, jak myślałam, Jacek siedział nerwowo, co chwile dokuczając koledze obok.
W sumie było aż 126 bierzmowanych, więc sama próba w kościele trwała 1,5 godziny, tego najbardziej się obawiałam, bo jak ten mój prawie dorosły , ale nadpobudliwy syn wysiedzi na Mszy pewnie z dwie godziny.
I tu powstał mały spisek rodziców ....
Jacek od jakiegoś czasu bardzo chce mieć w domu rybkę, więc przed wyjściem na bierzmowanie obiecaliśmy pierworodnemu, że ją dostanie, ale pod warunkiem, że nie będzie nikomu w trakcie mszy przeszkadzał, i spróbuje wysiedzieć grzecznie.
I z nadzieją na udane przyjęcie Sakramentu wyruszyliśmy.
Mój brat był Jacka świadkiem, więc to on musiał sobie z nim poradzić, my rodzice można powiedzieć mieliśmy luz, ponieważ staliśmy na tyłach kościoła, cały przód zarezerwowany był dla bierzmowanej młodzieży i ich świadków.
Nie wiem, czy rzucamy się jakoś w oczy, ale Arcybiskup wchodząc od tyłu do Kościoła, tak jakby zauważył od razu nas, podszedł na dosłownie pięć sekund, coś nas zapytał i odszedł prowadzić Mszę Świętą.
Jacka z kolegą rozsadziliśmy, po wspólnych ustaleniach stwierdziliśmy, że to bardzo ułatwi sprawę, to był strzał w 10!,
Starszy z braci siedział jak Anioł.
W połowie, każdy z bierzmowanych podchodził do Arcybiskupa.
Na 126 bierzmowanych osób, to mój Jacuś był najbardziej zadowolonym dzieckiem w Kościele :-)
Podszedł bardzo spokojnie, i tak samo grzecznie wracał przez pół kościoła z uśmiechem :-) na twarzy i złożonymi rączkami do ławki, mówię Wam wyglądał bosko!
Mimo, iż był najniższy, najbardziej dał się zapamiętać, bo pomylił drogę powrotną ;-) i zamiast iść bokiem wrócił środkiem kościoła, z tym swoim czarującym uśmiechem.
W sumie trwało to około dwóch godzin ,i udało się, Jacek dał radę.
Na koniec każdy podchodził do Ołtarza po prezent od Arcybiskupa, książkę ( widoczną na zdjęciu) i w tym momencie Jaca trochę nie wytrzymał i wyskoczył po nią jak z procy, ale w sumie już mógł, wysiedział w końcu pięknie dwie godziny.
Po powrocie do domu to ja padłam jako pierwsza, a chłopcy w nagrodę zamówili jeszcze pizze, i to była dla nich najlepsza nagroda, za wspaniałą postawę w kościele.
hmmmmm....... u Jacka to pozostał nam już tylko
Sakrament małżeństwa ;-) kurcze fiks , ale mam duże dzieci ;-)
Wielkie gratulacje dla Jacka, a rybka mu się należy:)
OdpowiedzUsuńNo ten czas tak leci, a dzieci rosną,,,Teraz to wam zostaje kupno obiecanej rybki :) w końcu zasłużył...Gratulacje dla syna
OdpowiedzUsuń.
a rybka juz w domu? gratulacje
OdpowiedzUsuńRybki jeszcze nie ma ,ale do niedzieli z pewnością kupimy, problem w tym, że
UsuńJacek zażyczył sobie złotą, ale nie żółtą :-)
wspaniale gratulacje Jacku i gratulacje dla Brata Kacperka, ty poczekaj z tą synową, bo Ci się zacznie szarogęsić ;-)
OdpowiedzUsuńNo nie wiem, kto będzie miał gorzej. Ha, ha
UsuńGratulacje!!!! Należy się pizza xxl i całe akwarium rybek :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńHej hej piękna, a może sakrament kapłaństwa :P
OdpowiedzUsuńPamiętam jak nieżyjąca ciocia zaraz po bierzmowaniu życzyła mi wszystkiego dobrego w dorosłym życiu.
Jaca najlepszego!!!
do tyłu jestem z czytaniem, spóznione ale wielkie gratulacje
OdpowiedzUsuńMałżeństwa???!!!! Przecież Jaca ma być księdzem.
OdpowiedzUsuńMonika
Ciekawe ile zrozumial o co chodzi w sakramencie bierzmowania
OdpowiedzUsuńJacek z pewnością wiedział i i rozumiał więcej, niż większość osób , które w tym dniu przyszły i bierzmowani byli razem z nim.Z pewnością nie poszedł do sakramentu birrzmowania bo mu mama kazała, a tacy też się tam znaleźli.
OdpowiedzUsuń