Dziękujemy Wam za wsparcie i za mnóstwo ciepłych słów w naszym kierunku :-*
Ale dziś już czas wrócić do codziennych obowiązków i do rzeczywistości.
Temat numer jeden dziś to okulista.
Chłopcy potrzebowali nowych okularów. Jacek miał już swoje tak zniszczone , a szkła porysowane, że postanowiłam kupić mu zapasowe, w razie jakby stare się rozpadły, a nie daj Boże na pielgrzymce, lub koloniach, które już niedługo .Dziesięć dni bez okularów to byłaby katastrofa. Dlatego też zapobiegamy takim wypadkom.
Jacka załatwiliśmy raz dwa, nie potrzebował nowego badania , bo około pół roku temu miał robione.
Z okularami też nie było problemu , ponieważ doskonale wiedział jakie chce, choć tak szczerze to wszystkie mu się podobały, oby tylko coś nowego, i oczywiście na czasie.
Wybrał , zapłacił , nie powiem ile , ale przyznam że zdecydowanie za drogie są te zabawki , . Budżet mocno naruszony :-(
Ale to nie koniec.
Okazało się że Kacpra okulary do komputera, rysowania i czytania są już za małe , i potrzeba w tym przypadku zrobić nowe badania , i zakupić nowe okularki.
No tak mina mi zrzedła, ale jak mus to mus....
Same badanie to oczywiście same nerwy. Kacper krzyczał, że nie chce , że nie lubi, i że nie może.....
po chwili oczka zakropione i badanie wykonane.
Okularki , tak jak starszy brat , wybrał samodzielnie , chłopcy mają ten sam gust, lub Kacperek zgapił od brata , ponieważ wybrał takie same jak Jacek miał do tej pory.
I tu znowu budżet państwa Petelczyc wyszczuplał ;-)
Jacek zapłacił.
Mam braci Petelczyc i ich okulary , nie wiem na jak długo
" z głowy" ;-)
Pewnie i tak raz w tygodniu, będziemy odwiedzać optyka,
potrzebne będzie prostowanie okularków, lub wkręcanie nowych śrubek, które powypadały, ale do tego już się przyzwyczaiłam .
Poniżej przedstawiam braci w nowych szkiełkach ;-)
Przypomniałam sobie jak jeszcze parę lat temu wyglądała nasza wizyta u okulisty, to nie dowierzam , że to aż tak się zmieniło.
Parę lat temu to pięć osób trzymało Jacka , żeby tylko zakropić oczy, walczył z nami jak dzikie zwierzę, kopał , pluł , smarkał itd...,
a badania wyglądały okropnie, zero współpracy, tylko krzyki, piski, ucieczki....
Nie współpracowali w ogóle, ale my też się nie poddawaliśmy.
Myślę że to dzięki naszej determinacji dzisiaj jest duuuuużo lepiej.
Choć jeszcze jest walka , to już tylko słowna, typu " nie lubie" , " nie chcę"
siłowa odeszła od nas dalllleko, i niech nigdy nie wraca :-)
No tak nasze badanie tak właśnie wyglądało. Krzyk ryk może za kilka lat też problemu nie będzie. A chłopcy przystojniaki
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tego z całego serca.
OdpowiedzUsuńWiem co teraz czujesz idąc do okulisty :-)
Ciesze się, że już macie mniejsze problemy z tym. Ja sama przez to przechodziłam. Mój syn prawie gryzł lekarza, który chciał mi zrobić coś koło oczu. Wiele rozmów, trochę starszy teraz jest, ma babcie, która nie widzi. I zrozumiał, jak wzrok jest ważny i już nie ma takich problemów.
OdpowiedzUsuń