Wpłaty na leczenie chłopców prosimy kierować na konto Fundacji

Alior Bank
42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem:
21323 - Petelczyc Jacek lub 21324 Petelczyc Kacper
- darowizna na pomoc i ochronę zdrowia

Przekaż 1% podatku

W formularzu PIT wpisz numer:
KRS 0000037904

W rubryce „Informacje uzupełniające - cel szczegółowy 1%” podaj:
21323 Petelczyc Jacek

lub

21324 Petelczyc Kacper

Szanowni Darczyńcy, prosimy o zaznaczenie w zeznaniu podatkowym pola „Wyrażam zgodę”.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Co ich różni / przerwa basenowa

W związku z coroczną przerwą technologiczną , chłopcy mają miesiąc odpoczynku od treningów na basenie.
Trochę szkoda, bo ostatnimi czasy jesteśmy tam codziennie
 :-), w końcu to jest to, co dzieci lubią najbardziej, ale cóż pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.


Bardzo chciałabym Wam pokazać, co oni wyprawiają pod wodą, bo to naprawdę jest niesamowite.
Wychodząc z domu 
codziennie na basen bierzemy ze sobą cztery resoraki, a po co? No po to żeby je wyławiać z dna. I tak  wrzucamy je na głębokość 3,80m, a
chłopcy, już bez żadnych problemów je wyławiają , co jest dla nas rodziców totalnym szokiem!
Mama żeby zanurkować zasłania nos, oczy, i w ogóle wszystko co się da ;-),  bracia natomiast z otwartymi buziami, uśmiechami na twarzy nurkują na ładnych kilka sekund .
Codziennie widząc nasze rodzinne wodne szaleństwa dołącza do nas kilkoro dzieci, z prośbą aby ich też nauczyć tak schodzić pod wodę, i tak prócz naszych nadpobudliwych dwóch, mamy jeszcze kilka nie naszych do nauki :-), na razie  dajemy radę, a raczej tata daje, i tak trzymać.
Na dzień dzisiejszy nie mam odpowiedniego sprzętu, aby nagrać to na kamerce, ale załatwię , i obowiązkowo wrzucę na bloga, bo to serio wygląda jakby nurkowały ryby ( takie trochę bardziej wykarmione :-) , a nie moje dwa gagatki ;-) 


Dziś po wielu próbach , starszy z braci odważył się potrenować skoki na główkę.
Zawsze myślałam , że to takie bezstresowe dziecko, i niczego się nie boi, ale jednak z wiekiem człowiek mądrzeje, i mój Jacek jak się okazało również. Dzięki Bogu ! 
( bo już się martwiłam, że zawsze będę musiała myśleć za niego )
Prób do skoku było aż 30, oczywiście tłumaczenia, co wolno , a czego nie, przez pół godziny, bardzo cieszy, jak dziecko zastanawia się nad konsekwencjami czynów, a te Jacek zna już chyba wszystkie, oczywiście mówimy tu o skokach na główkę.

Wkurzony ciągłym gadaniem mamy 
w końcu spróbował , Jego skoki na główkę wyglądały bardziej jak przewroty w przód, ale bardzo ostrożny Jacek tak czuł się pewniej.
Jeden skok miał  tak głośny , że połowa ludzi na basenie spojrzała się w naszą stronę , a to wszystko za sprawą skoku na dechę, biedaka , aż brzuch zapiekł, ale tak szczęśliwego dawno Go nie widziałam ;-) Wyszedł z wody dumny i blady.


Mama, z tatą byli bardzo sceptycznie  nastawieni do tego co na dzień dzisiejszy zaplanował nasz pierworodny, ale z drugiej strony, stwierdziliśmy ,dlaczego nie , w końcu za chwilę skończy 14 lat, i dodatkowo wszyscy jego koledzy na basenie również tak skaczą, lub są w trakcie uczenia się, więc niech próbuje.
Kto wie może będzie z niego skoczek, lub świetny nurek, choć to drugie zdecydowanie wychodzi mu lepiej.
Jeśli chodzi o młodszego z braci ten, nie jest jeszcze gotowy na takie szaleństwa, Kacper wszystko dokładnie analizuje i w wielu sytuacjach jest bardziej wystraszony jak Jacek.
 Zresztą bracia  różnią się od siebie praktycznie wszystkim . Jacek wszystkiego chce próbować, Kacper znów tylko tego co mu pasuje, i w czym czuje się pewnie.
Jacek zjada kilogramami owoce, zaś Kacper siedziałby tylko w mięsie i pysznych kiełbaskach.
Jacek lubi dżinsy, a Kacper tylko dresy, 
Kacper lubi grać w x box-a , a Jacek nawet uruchomić go nie potrafi ,mogłabym tak wymieniać i wymieniać.
Na szczęście do szkoły lubią chodzić obydwoje, choć Kacper zawsze ma problem ze wstawaniem, a to już jutro huuuraaa,.
Pójście chłopców do szkoły najbardziej jednak i tak cieszy rodziców.
Więc od jutra zajęcia w OREW, a przez najbliższy miesiąc robimy przerwę w pływaniu i nurkowaniu.
A już wkrótce filmik z nurkowania.





środa, 27 sierpnia 2014

Wracamy

Mamy małe zaległości na blogu , które spróbujemy systematycznie nadrabiać.
Ostatnie dni wakacji spędziliśmy na bieganiu po lekarzach, aby chłopcy mogli zacząć rok szkolny w poniedziałek, tak jak wszyscy musimy mieć 100% pewności że są zdrowi.
Na szczęście wszystko z nimi ok, zaświadczenie mamy , i 1.09 zaczynamy wszystko od nowa, tzn. rehabilitacje, nauka czytania, grota solna, dogoterapia, logopeda, i wiele wiele innych o których już  w następnym poście.
Zaczynamy również terapię metodą Tomatisa, to dla nas zupełna nowość, która jest metodą treningu słuchowego. 
Teraz trochę o tej terapii.
W terapii Tomatisa wykorzystywane są dźwięki o wysokiej częstotliwości, które poprawiają aktywność mózgu. W tej metodzie będziemy wykorzystywać między innymi  muzykę Mozarta, 
W większości jest to materiał wstępnie przetworzony; tzn. np. wstępnie 
przefiltrowany, wzbogacony w pewne pasma częstotliwości lub skondensowany. 
Dalszej obróbki materiału muzycznego dokonuje się zgodnie z potrzebami zaplanowanej terapii - 
przy pomocy tzw. „elektronicznego ucha”. Jest ono połączone ze wzmacniaczem, 
odtwarzaczem CD i rozgałęziaczem posiadającym 3 listwy, do których można podłączyć 12 
par słuchawek. 
Są to słuchawki, przez które sygnał dźwiękowy można podawać wyłącznie drogą powietrzną 
lub wyłącznie drogą kostną albo obiema jednocześnie, zmieniając przy tym dowolnie 
natężenie dźwięku na którejś z tych dróg lub w dowolnym uchu.
„Elektroniczne ucho” sprzężone jest z komputerem. Program komputerowy pozwala ustawić parametry stosownie do potrzeb wynikających z diagnozy. 
Można tu manipulować takimi funkcjami, jak:
bramkowanie, wyprzedzenie, opóźnienie, balans i filtrowanie górnoprzepustowe.
„Elektroniczne ucho” umożliwia ćwiczenie mechanizmów akomodacyjnych ucha środkowego, co pozwala narządowi słuchu „otworzyć się” na pewne, dotąd niedostępne zakresy częstotliwości. 
Mikrogimnastyce mięśni ucha środkowego (napinacza błony bębenkowej i mięśnia strzemiączkowego) służy funkcja opóźniania i wyprzedzania - obie możliwe są dzięki tzw. bramkowaniu. Wzmacniacz wyposażony jest w bramkę elektroniczną z jednym wejściem elektronicznym dla dźwięku i dwoma obiegami elektronicznymi na wyjściu, co daje możliwość niejako rozdzielenia dźwięku na składowe ciemne (niskie częstotliwości) i jasne (wysokie częstotliwości) i przepuszczania ich osobno jednym i drugim 
kanałem. 
Przy niskich częstotliwościach błona bębenkowa osiąga stan relaksacji (jest minimalnie napięta), zaś wysokie częstotliwości powodują jej napinanie. Czas otwierania się 
bramki, umożliwiającej przejście sygnału z jednego do drugiego kanału, można wydłużać. 
Wydłużając ten czas, czyli opóźniając przejście sygnału z kanału pierwszego do drugiego, 
wydłużamy tym samym okres naturalnej latencji, tj. czas niezbędny na przygotowanie się ucha do słuchania. Maksymalne opóźnienie, możliwe tu do uzyskania, wynosi 250 milisekund.
Inną, ważną funkcją urządzenia – służącą również mikrogimnastyce mięśni ucha środkowego 
- jest funkcja wyprzedzenia. 
Wyprzedzenie to wcześniejsze dojście dźwięku do ucha wewnętrznego drogą kostną, zanim dotrze on tam drogą powietrzną. 
Dźwięk, odebrany wcześniej drogą kostną, zostaje w uchu wewnętrznym poddany wstępnej analizie, co powoduje lepszą adaptację napięcia błony bębenkowej, co z kolei ma wpływ na lepsze przewodzenie dźwięków drogą powietrzną. Maksymalny czas wyprzedzenia wynosi 2,5 sek. 
(minimalny 250 milisekund). Czas ten w „elektronicznym uchu” praktycznie uzyskuje się przez opóźnienie podawania dźwięku drogą powietrzną w stosunku do drogi kostnej przy przechodzeniu dźwięku z kanału do kanału przez wspomnianą wcześniej elektroniczną bramkę.
Balans - kolejna ważna funkcja (ustawiana na rozgałęziaczu dla każdego dziecka osobno) - pozwala pracować nad lateralizacją słuchową,czyli nad stosownym do wyników badań wzmacnianiem prawouszności.
Filtrowanie z kolei umożliwia pracę nad wybranymi zaburzonymi pasmami częstotliwości bez konieczności motorycznego oddziaływania na całe ciało, przez co uzyskuje się tzw. „uwolnienie ciała”.

Metoda Tomatisa stosowana jest w pracy z dziećmi wykazującymi:
- zaburzenia mowy,
- zaburzenia głosu,
- dysleksję,
- autyzm,
- zespół ADHD,
- problemy szkolne

Metodę wykorzystuje się również m.in. w walce ze stresem i w nauce języków obcych.
Z badań Tomatisa wynika, że przyczyną wielu spośród wymienionych zaburzeń (przyczyną współwystępującą, a czasami jedyną) mogą być zaburzenia uwagi słuchowej i lateralizacji słuchowej. 
Te zaś - przy pomocy opracowanej przez niego metody - można skutecznie usuwać, a przynajmniej minimalizować.

Przeciwwskazaniem do stosowania terapii metodą Tomatisa jest epilepsja, intensywna farmakoterapia (zwłaszcza lekami psychotropowymi), choroby psychiczne, depresja, czy 
uporczywe, niezdiagnozowane bóle głowy. W tych i innych wątpliwych przypadkach decyzja 
należy do lekarza prowadzącego dziecko i do rodziców. 
Podstawą do zakwalifikowania dziecka na terapię metodą Tomatisa jest występowanie u 
niego objawów zaburzenia uwagi słuchowej potwierdzonych wynikami badania. Warto więc wiedzieć, jakie są przyczyny i objawy zaburzenia uwagi słuchowej.

Zobaczmy jak zadziała ów metoda na moich chłopaków.
Mam nadzieję, że będzie to kolejny krok na przód.
Będę starała się opisywać każdy dzień z Tomatisem, jak reagują dzieci, czy chcę ćwiczyć, czy nie są ospałe, no i wszystko co będzie się działo.
Reszta co u nas w następnym poście, a działo się...działo :-)

Zajęcia będą rozpoczynały się chwilkę po 7:00
martwi mnie jak panowie poradzą sobie z wcześniejszym
wstawaniem, skoro teraz ciężko ich zwlec z łóżka przed 9:00

sobota, 16 sierpnia 2014

Z przepisem

Przez ostatni tydzień trochę odpoczywaliśmy od wirtualnego świata :-), dlatego też braki wpisów na naszym blogu.
W sumie to trochę się obijamy, ostatnie kilka dni wakacji luzujemy i ładujemy akumulatory, choć częściowo już  naładowane, z zajęciami rehabilitacyjnymi na ostatni miesiąc daliśmy sobie spokój, zapominamy o ćwiczeniach , zadaniach i wszystkim co związane jest z naszą codziennością, nadrobimy to w roku szkolnym.
Natomiast czas spędzony z rodzicami, zdecydowanie rehabilituje bardziej niż te wszystkie ćwiczenia.
Rodzice na urlopach, cały dzień poświęcony dla dzieci, które nie marnują z dnia ani minuty, i niech tak pozostanie , aż do rozpoczęcia roku szkolnego.
Chłopcy radzą sobie świetnie, poza tym samodzielne kolonie pokazały , że jesteśmy bardziej z przodu jak z tyłu ;-) to była dla nich dobra szkoła przetrwania, którą zdali na medal, więc również zasłużyli na urlop.


Dziś natomiast pogoda nie sprzyja, ani na basen , ani na rower, poza tym Mistrzostwa Europy w TV, więc zostajemy cały dzień w domu.
Postanowiliśmy dziś poświęcić trochę czasu na pieczenie i gotowanie z dziećmi.
Od jakiegoś czasu chodziło za mną ciasto z malinami, którego nigdy wcześniej nie robiłam, a które już kilka razy zamawiałam.
Poprosiłam chłopców o pomoc i tak wspólnymi siłami zabraliśmy się do roboty.
Czasem zdarzało się że pod koniec coś nie wyszło i trzeba było wyrzucać do kosza, ale nie tym razem ;-)
Tym razem jest niebo w gębie ;-) miód malinka, takie pyszne. 





Polecam je wszystkim i podaję przepis:
Kruche ciasto z malinami i budyniową pianką , zwaną chmurką ;-)

ciasto : 
2 i 1/2 szklanki mąki
250 g masła 
2 łyżeczki proszku do pieczenia 
5 żółtek
3 łyżki cukru pudru 

budyniowa pianka:
5 białek 
1/2 szklanki oleju rzepakowego 
1 szklana cukru
2 łyżki cukru waniliowego 
2 budynie waniliowe niesłodzone 
0,5 kg malin 

Zimne masło mieszamy z pozostałymi składnikami wyrabiamy ( my zrobiliśmy w mikserze )
Dzielimy ciasto na dwie części w proporcji 60%, 40% , zawijamy je osobno w folię i chowamy do zamrażalki 
( podobno na minimum 3h, my mieliśmy 1,5 i też jest super )
Blachę smarujemy masłem i wykładamy papierem. 
Ciasto wyciągamy z zamrażalki to większe , trzemy na tarce i wykładamy spód tortownicy.
Pieczemy 20 minut w 180 C.

Gdy spód troszeczkę przestygnie ubijamy białka na sztywno, i dodajemy do nich cukier, cukier waniliowy i budyń , cały czas ubijając wlewamy powoli olej, i ubijamy, aż wymieszają się składniki.
Budyniową chmurką zalewamy podpieczony spód , i układamy malinki.
Na górę ścieramy mniejszą cześć ciasta z zamrażalki i pieczemy 40 min w 180 C.


Nas trochę dzisiaj poniosło, zostało nam z ciasta pięć żółtek, które trzeba było jakoś wykorzystać.
Zanurkowaliśmy do internetu , wpisaliśmy co z tym zrobić i wyskoczyło " chrusty"
Zadowolona kucharka pozdrawia :-)
hmmm matka pomyślała, w sumie jeszcze nigdy tego nie robiłam, kurcze wstyd się przyznać ale nigdy nawet ciasta nie ugniatałam, nie wspominając o tym , że w domu deski do takich cudów nie mamy ;-),
ale co tam mamy blat, tata na urlopie to posprząta ;-) 
i tak oto usmażyliśmy z 40 faworków, które wyszły ha, ha jak na pierwszy raz to sukces :-)






czwartek, 7 sierpnia 2014

Energylandia

Zapewnić rozrywkę chłopcom przez 12 godzin to nie jest łatwa sprawa, tym bardziej że nie mają teraz żadnych obowiązków , no może poza posprzątaniem pokoju ;-).
Sierpień to taki miesiąc w którym to odliczamy dni do rozpoczęcia nowego roku szkolnego.
Jesteśmy tzn. mama z tatą już wymęczeni na maksa. 
Codzienne baseny po kilka godzin, i nie ważne pada, czy nie pada, pływać trzeba się uczyć, a chłopców choć troszkę zmęczyć. 
Od poniedziałku zaczęliśmy również treningi z naszym trenerem , ekspertem od pływania, codziennie zasuwamy na rowerach, Jacek przejeżdża po kilkanaście kilometrów, a to mama ostatnio chodzi spać przed dziećmi ;-).
Wszyscy bardzo lubimy aktywny tryb życia, ale szczerze to mam już dość.
Chętnie poleżałabym z dwa dni w łóżeczku nie ruszając się tak długo, aż mnie plecy od leżenia zabolą ;-)
Dziś natomiast postanowiliśmy spędzić czas trochę można powiedzieć "hardkorowo".
Zabraliśmy braci na małe szaleństwo karuzelowe.
Oczywiście zaczęło się od wejścia smoka, czyli wpadliśmy, i okrążenie zrobiliśmy w biegu, aby zobaczyli co ich czeka ;-).
Zaczęliśmy od całkiem szybkiej jazdy, na która to Kacper chciał, i nie chciał wejść, ale po krótkiej namowie udało się go przekonać i wsiedliśmy całą rodzinką do wagonika, który zasuwał dużo szybciej niż wyglądało to z boku.
Kacper w połowie drogi stwierdził , że jednak się boi , mimo iż trzymaliśmy się za ręce rozpłakał się nam  wniebogłosy, i na drugą równie ekstremalną stanowczo powiedział " nie jadę!"
Ok , zostaliśmy na dole czekając pół godziny aż dostanie się na nią Jacek z tatą.
W kolejce Jacka mało nie rozniosło, był tak podniecony, że skakał i krzyczał, jak szalony, a gdy przyszła ich kolej , usiedli na krzesełka, zrobił się blady jak ściana, odpiął pasy i jak młodszy brat, stwierdził, że nie da rady. Jacka już nie namawialiśmy, mimo, iż do końca nie był przekonany, czy aby na pewno chce zejść.
Zszedł i lot taty oglądaliśmy już z dołu. 
Tak serio to Jacek żałował, że nie namówiliśmy go na tą przejażdżkę, ale kolejne 40 minut w kolejce by nas wymęczyło na maksa.
Więc szybciutko zabraliśmy ich na drugą stronę, gdzie karuzele były już spokojniejsze, a nawet mogli pojeździć sami w wagoniku, w którym mogli strzelać z pistoletu, a to ich ulubiona zabawa.
Było kino 7d, i wiele innych świetnych zabaw.
Nie we wszystkich wzięliśmy udział, gdyż po około pięciu godzinach przegoniła nas burza :-(, ale nic straconego pojedziemy tam jeszcze!
Co jest ważne!!!
Dzieci z orzeczeniem o niepełnosprawności, wraz z opiekunem mają wstęp i korzystanie z wszystkich atrakcji za darmo, więc tym bardziej warto skorzystać :-)

Jacek już zapięty, na karuzeli ,
ale....
jednak rezygnacja ,
a może zdrowy rozsądek :-)


szaleństwa taty Jacuś oglądał
już z ziemi


                     






Zdjęcie takie sobie, ale
tam ciemno było :-)